Sylvia Plath. Dzienniki 1950-1962
Sylvia Plath. Dzienniki 1950-1962 Wydawnictwo Marginesy

Niebieskawa smuga światła nagle pojawiła się na podłodze pustego pokoju. A ja wiedziałam, że było to światło księżyca, nie latarni ulicznej. Czy jest coś bardzo cudownego w taką noc niż bycie dziewicą, czystą, nietkniętą i młodą? (bycie zgwałconą).

REKLAMA
Mamy tedy przed sobą kompletny zapis dzienników z ostatnich 12 lat życia Sylvii Plath. Czytelnik winien się przygotować na lekturę bardzo przygnębiającą, przede wszystkim ze względu na jej depresję i stany maniakalne, która doprowadziła ją do śmierci samobójczej. Przygnębia również dlatego, że sama Autorka wracała do swoich wspomnień, uzupełniając je o aktualny stan ducha. W przytoczonym powyżej fragmencie, dopisek „bycie zgwałconą” został napisany innym atramentem, prawdopodobnie już po latach, kiedy złudzenia i nadzieje odeszły już w zapomnienie. Bowiem nasza pisarka przez całą młodość, całe wczesne lata młodości szukała mężczyzny idealnego, bojąc się jednocześnie, że w życiu z takowym nie da się pogodzić codzienności z literackimi aspiracjami. Tymczasem jednak nie unika towarzystwa mężczyzn. Podnosi tym swoje ego, swe obycie w świecie, albo dla podkreślenia swej wyjątkowości. Mężczyzna jako dodatek do świeżo odebranej z pracowni krawieckiej sukienki. Oto początkowy wzór kobiecości. I niby nic nie zwiastuje depresji, te wątki nie pojawiają się wprost na pierwszych stronach, jednak te dopiski, uczynione prawdopodobnie po latach, świadczą, że mamy do czynienia z przyszłą samobójczynią.
Przyznam szczerze, że o ile przed lekturą tych dzienników, Sylvia Plath fascynowała mnie w sposób zagadkowy, o tyle po jej zakończeniu mogłem wykrzesać z siebie jedynie współczucie. Okazuje się bowiem, że cały talent pisarski Plath to nic innego jak strach przed realnością, przed zwykłym życiem, wreszcie przed bólem i odrzuceniem. Znęcanie się fizyczne i psychiczne, którym, według listów do psychiatry, była poddawana, mogły być jedynie efektem stanów depresyjnych. Wszak istnieją osoby, które wyobrażają sobie krzyk nieistniejący i boją się czegoś, czego nie potrafią określić. Chyba to pociągnęło za sobą rozpad jej małżeństwa. Jest coś bowiem w mężczyźnie takiego, że potrzebuje on normalności, unikając tego, co zakłóci jego wizję szczęścia obok kobiety. tak więc szczerość, w wiwisekcji, ten ekshibicjonizm, nie jest efektem szczerości, to objaw jej lęków, jej wizji życia. Tak, dzienniki są szczere, prowadząc na własne potrzeby zapiski trudno być nieszczery. Samemu sobie nie sposób kłamać, to potrafią robić jedynie osoby z głębokimi zaburzeniami psychicznymi, więc dzienniki są szczere, bo pisane pod wpływem emocji i narastających lęków. Trudno więc nam nie wierzyć w szczerość twórczości Plath, jednak powinniśmy zadać sobie pytanie, jaki miałaby kształt, gdyby wyszła spod pióra osoby psychicznie zdrowej. Zadajmy sobie więc pytanie czym właściwie się zachwycamy. Poezją? Świetnymi opowiadaniami czy depresją.
Bo chyba wychodzi na to, że nasza fascynacja jest nieco sadystyczna.