
Chyba jestem z innej epoki, pomyślałem zamykając tę książkę. Nie byłem bowiem świadomy egzystencji braci Collins. Zdają sobie jednak sprawę z faktu, że każdy sukces naszych rodaków powinien mnie cieszyć, przyznać muszę, iż wolałbym jednak, byśmy z równym zapałem śledzili sukcesy i drogę życiową choćby polskich szachistów.
REKLAMA
Angielski cud dwójki chłopaków z legnickiego blokowiska. Tak, ta książka opowiada o tym jak dwójka chłopaków, których życie nie było usłane kwiatami, osiągnęła poza granicami kraju sukces nie tylko biznesowy, ale i medialny. W pakiecie otrzymaliśmy do tego garść sądów jednego z braci, Rafała, o Polsce i Polakach. Słowem, z mego punktu widzenia, jest to kolejne czytadło, do którego już nie wrócę. A jednak nie sposób nie zatrzymać się przy tej książce. Po prostu nie jestem docelowym czytelnikiem. Moje życie nie było tak skomplikowane jak życie naszych bohaterów, obce mi są ich zainteresowania czy używane słownictwo. Ta książka jest po prostu apelem do młodych ludzi, których łączy z Collinsami wspólnota doświadczeń. Wasz los jest w waszych rękach, zdaje się mówić Autor. Nie siedźcie więc pod blokiem, nie użalajcie się nad sobą przy wysokoprocentowym napoju piwno podobnym, tylko spróbujcie poukładać swoje losy. Pewnie nie powtórzycie opisanych sukcesów, ale działanie zawsze jest lepsze od bezczynności.
A pod tymi słowami każdy z nas może się podpisać.
