Laurent Binet
Cywilizacje
(tłumaczenie Wiktor Dłuski)
Laurent Binet Cywilizacje (tłumaczenie Wiktor Dłuski) Wydawnictwo Literackie

REKLAMA
Około 1000 roku Freydis, córka Eryka Rudego, wraz z załogą dociera do brzegów Ameryki Południowej. W 1492 roku Krzysztof Kolumb dopływa do Ameryk, gdzie ze zdumieniem odkrywa rozwiniętą cywilizację gotową podbijać nieznane lądy. I rzeczywiście – w 1531 roku Inkowie ruszają na podbój Europy.
„Cywilizacje” Laurenta Bineta to powieść osnuta wokół prostej hipotezy – co by było, gdyby Inkowie dorównywali siłami konkwistadorom? Gdyby mieli żelazo, lekarstwa czy konie? Czy wówczas spotkanie się dwóch cywilizacji nie potoczyło się inaczej, a przybyli na podbój Hiszpanie nie sprowadzili na siebie problemów?
Same w sobie historie alternatywne nie są czymś nowym, odświeżającym jest jednak wybór hipotezy do literackiego eksplorowania. Cywilizacja południowej Ameryki sama w sobie, bez dodatkowych wariacji, jest intrygująca i stanowi zagadkę dla współczesnych. Życie Inków, Majów czy Azteków przemawia do wyobraźni opowieściami wyprawianych przez nich krwawych obrzędów. Może to fakt, iż wiele tego, co obecnie wiadomo, pochodzi z przekazu konkwistadorów, sprawia, że owe cywilizacje tak bardzo interesują kolejne pokolenia. Jednak tym bardziej do wyobraźni przemawia wizja tejże tajemniczej i (już nie tak) dzikiej cywilizacji walczącej na terenach Europy z kontynentalnymi mocarstwami.
Tworzenie historii alternatywnych nie jest niczym nowym także dla autora „Cywilizacji” – Laurenta Bineta, który jednak podchodzi do swoich hipotez literackich z pomysłem, obierając sobie bardzo specyficzny punkt wyjścia. Jego semiologiczny thriller „Siódma funkcja języka” osnuty jest wokół śmierci Rolanda Barthes’a, zaś fabuła realizowana jest poprzez serię wywiadów.
W przypadku „Cywilizacji” Binet również posłużył się oryginalną oprawą. Historię podzielił na cztery części – do każdej z nich stosując inną narrację. Jest więc zbudowana na wzór mitu, nordycka saga o bezwzględnej Freydis, są dzienniki z podróży Kolumba, są kroniki Atahualpy czyli de facto zbiór wszelkich możliwych form (wpisów dzienników, pieśni czy listów), są wreszcie dzieje Cervantesa pisane na wzór „Don Kichota z La Manchy”. Ten wielogłos daje ułudę prawdziwości historii Bineta. Tyle form wpisanych w jedną powieść sprawia, że czytelnik pod koniec ma wrażenie, że autor bazował na faktycznych wydarzeniach, niemożliwym zdaje się, by to wszystko było fikcją.
To pisząc, niejednokrotnie jednak ma się wrażenie, że przynajmniej część książki lepiej zagrałaby w formie filmu czy serialu – choćby sceny związane z kolejnymi bitwami. Owszem, sposób przedstawienia i pióro pisarza wynagradza wiele, ale opisy aż proszą się o przeniesienie na ekran. A że w przygotowaniu jest francuska ekranizacja, można mieć tylko nadzieję, że ta historyczna „Gra o Tron” dorówna opowieści o zemście snutej przez Bineta.
„Cywilizacje” intrygują swoją formą, ale i pomysłem. Wychodzą od ciekawej koncepcji, przepisując na nowo historię, każąc zastanawiać się nad tym, co jeszcze mogło się zmienić. Binet bawi się historią i stylem, wypróbowując kolejne formy i wydarzenia. Może to bawić, ale nie musi, aczkolwiek dla samego pomysłu warto sięgnąć po „Cywilizacje”.
Marta Kraszewska

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?