Patrick Deville
Taba taba
Patrick Deville Taba taba Noir sur Blanc

Historia rodziny czy historia Francji? A może opowieść o poznawaniu tej pierwszej i porównywanie z tą drugą? Patrick Deville zaprasza nas w podróż, po której sami osądzimy czym jest Taba taba.

REKLAMA
Naszą opowieść rozpoczyna wspomnienie dzieciństwa. W jednym ze starych szpitali nad Loarą mieszka mały chłopiec. Syn stróża zaprzyjaźnia się z tajemniczym pacjentem. Mężczyzna powtarza stale tylko dwa słowa. Taba taba. Kilka lat później, chłopiec, już po zabiegu ortopedycznym, opuszcza lazaret z nieopanowanym pragnieniem Podróży i poznawania obcych kultur. Podróże jednak mogą być różne. Patrick Deville przenosi nas do 1862 roku, kiedy to do Francji przybywa urodzona w Egipcie dziewczynka. To właśnie ona i jej potomkowie będą świadkami wydarzeń, które wstrząsną Francją. Wojna francusko pruska, dwie wojny światowe, konflikt w Algierii i o Kanał Sueski. A wszystko to poznajemy z perspektywy życia jednej rodziny, a raczej z perspektywy Podróży śladami swoich przodków.
W swej opowieści Deville sięga po znaną nam, choćby z reportaży historycznych, konwencję opowieści, w której przeszłość splata się z teraźniejszością. To, co wychodzi reportażystom historycznym, którzy często wchodzą w rolę dziennikarzy śledczych, słowem to, w czym mistrzem jest znany hiszpański pisarz Javier Cercas, nie za bardzo wyszło autorowi świetnej Kampuczy. Szkoda, bp cenię sobie pisarstwo Deville`a. Opowieść chwilami nuży i zniechęca do dalszej lektury w takim stopniu, że człowiek ponownie sięga po Vivę Deville`a.
Po co bowiem zniechęcać się do Autora?