wydawnictwo czarne

Lubię prozę Martina Pollacka. Po jego książki sięgam „w ciemno” i jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Tak, jak i w czasie lektury „Pogromcy wilków”.

REKLAMA
Właściwie to nie książka, tylko trzy trzy świetnie napisane opowiadania napisane wspólnie przez dwóch wybitnych austriackich prozaików. Wspólnym mianownikiem tych opowiadań jest rozbieżność między tym, jak chcemy być postrzegani, a tym, kim właściwie jesteśmy, lub jak nas postrzegają inni. Łemkowski drwal sam tworzy swą legendę bezwzględnego mordercy wilków. Nie wie jednak, iż ludzie nie tylko w nią nie wierzą , ale też odbierają mu prawo do poczucia krzywdy. Legendę niemieckiego żołnierza, Ottona Schimka, rzekomego sprawiedliwego w czasie powszechnej nienawiści, stworzyła jego siostra, a rozpowszechnili nieprzyjaźni władzom PRL-u polscy hierarchowie kościelni. Z legendy tej wycofali się wszyscy, gdy okazało się,że Schimek był zwykłym dezerterem. Ostatni z bohaterów, Żyd uratowany z Zagłady chce budować nową rzeczywistość, chce być Polakiem i czuje się nim. W roku 1968 boleśnie odebrano mu do tego prawo. Te trzy historie dowodzą, że nie jest ważne to, za kogo się uważamy, ważne jest jak nas postrzegają inni. Możemy co prawda ignorować cudze sądy. W najlepszym razie czeka nas obmawianie za plecami , w najgorszym zaś okrutne szyderstwo wypowiedziane w złości prosto w oczy. Czy warto więc budować własną rzeczywistość? Czy warto szukać pseudo kompromisu z otoczeniem? Czy warto odrzucać część własnego ja? Na te pytania Autorzy nie odpowiedzieli. I nam nie uda się odpowiedzieć. Chroni nas bowiem coś bezcennego. Przywilej życia w innej rzeczywistości. Przywilej, na który niczym nie zasłużyliśmy, więc nie potrafimy go docenić.