Krzysztof Potaczała
Świerczewski
Śmierć i kult bożyszcza komunizmu
Krzysztof Potaczała Świerczewski Śmierć i kult bożyszcza komunizmu Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Peerelowski banknot pięćdziesięciozłotowy. Tak, Karol Świerczewski, generał Ludowego Wojska Polskiego, który się kulom nie kłaniał. Jego przypadkowa śmierć w Bieszczadach sprawiła, że w czasach PRL traktowany by jak męczennik, bożyszcze i wzór do naśladowania.

REKLAMA
To oficjalny przekaz reportażu Krzysztofa Potaczały. Przyznam, że zrobiłem małą wycieczkę w czasy mej wczesnej młodości, by przypomnieć sobie opisywaną indoktrynację. Moje doświadczenia w niczym nie przypominały tych opisywanych w książce. Nikt nie zmuszał mnie do lektury „O człowieku, który się kulom nie kłaniał” i zapewne do dziś bym jej nie przeczyta, gdyby nie ten właśnie reportaż. Nie doświadczyłem też akademii ku czci Świerczewskiego, ani obowiązkowej podobno wizycie przy jego pomniku. Być może świadczy to o delikatnej przesadzie osób, które przedstawiały autorowi swe doświadczenia, być może jednak to tylko efekt dojrzewania w latach osiemdziesiątych, kiedy poprzedni system już się wali, a tylko nieliczni wierzyli, że można go uratować. Z ciekawością jednak zapoznałem się ze schematem budowania legendy, przypominającej próby budowy kultu „najsłynniejszej sanitariuszki powstania warszawskiego” oraz ten bezkrytycznie budowany kult wyklętych. I właśnie ten schemat stanowi clou samej książki. Świerczewski poległ, wystarczyło wspomnieć dzień śmierci, a także w skrócie przedstawić jego życie, podając jedynie bezsprzeczne fakty, a nie wydumane legendy, których sens urąga rozsądkowi spalonej zapałki. Na koniec otrzymaliśmy dość wyczerpujący opis politycznej walki o zburzenie i samo zburzenie pomnika.
Sam pomnik Świerczewskiego przeszkadzał chyba tylko ludziom spoza Bieszczad. Jako liberał uważam, że to lokalna społeczność winna decydować o tym co stoi lub nie na jej terenie, jako pragmatyk zaś przychylam się do niemieckiego stosunku do pomników Armii Czerwonej. Przypominają im one o tym, że kiedyś zła polityka doprowadziła do klęski i stawiania pomników okupantom. Pomnik, nawet postawiony w złej sprawie, może być lekcją historii o naszej przeszłości.
I to jest chyba jedyny wniosek z reportażu Krzysztofa Potaczały.