Petra Hulova
Krótka historia Ruchu
Petra Hulova Krótka historia Ruchu Wydawnictwo Afera

Walka z postrzeganiem drugiego człowieka przez pryzmat płci i seksualności może zaowocować sukcesem, przekonuje Petra Hulova. Należy jednak uważać, by walka ta nie zakończyła się przysłowiowym wylaniem dziecka z kąpielą.

REKLAMA
Przenieśmy się w niedaleką przyszłość. Oto u władzy znalazł się wszechpotężny Ruch. Powołana przez niego Instytucja ma za zadanie zmienić męskie nawyki. Mężczyzna nie powinien postrzegać kobiety przez pryzmat jej seksualności, winien w niej dostrzegać człowieka, bez względu na jego fizyczność. W modzie stało się noszenie workowatej odzieży, brak makijażu, perfum i innych ozdób. Zwyczaje godne rewolucji kulturalnej Mao nie zostały, przynajmniej w oficjalnej narracji, narzucane odgórnie, jednak presja otoczenia potrafi uczynić z tego, co dobrowolne, nakaz. A światopoglądowy nakaz bliski jest totalitaryzmowi.
Tak, ta książka pewnie nie spodoba się nikomu. Mężczyźni widzieć w niej będą karykatury samych siebie. Są w niej przedstawieni jako nastawionych na seks samców, zmieniających swe partnerki na nowsze modele, albo jako zeszmacone wraki samych siebie, po wielomiesięcznej kuracji naprawczej. Kobiety zwracające uwagę na własny wygląd, przedstawione są jako dodatek do męskiego garnituru, źródło ich dumy i rozkoszy. Z kolei feministki, działaczki ruchu, jako bezduszne maszyny narzucające jedynie słuszną linię myślenia. Hulova w swej narracji nie stara się nikomu przypodobać, nie narzuca własnej oceny sytuacji. Nie kreuje również czeskiej wersji Seksmisji, choć na pierwszy rzut oka, można tak postrzegać jej książkę. To przede wszystkim ostrzeżenie przed przekroczeniem niedostrzegalnej granicy poza którą zmiana kulturowa, zwłaszcza przeprowadzana w sposób rewolucyjny, staje się jeszcze jednym przejawem terroru. Gdzież wolność jednostki? To pytanie zadaje sobie nie tylko ambitna działaczka, ale i czytelnik. W tak zaprojektowanym świecie nie chcemy żyć, podobnie jak w atmosferze rodem z Opowieści Podręcznej. Trudno jednak znaleźć równowagę, tym bardziej, że kolejni możni świata tego mogą narzucać sprzeczne wizje tego jak ma wyglądać społeczeństwo. Zaiste, majsterkowanie przy kulturowych wzorcach może zakończyć się tragedią, zarówno wielką, ogólnospołeczną, jak szeregiem tych małych tragedii, tragedii jednego człowieka.
A czy właśnie o to nam chodzi?