
Rodzina może być idealna, albo prawdziwa. W tej idealnej wszystko jest cukierkowe, niczym w amerykańskich, łzawych melodramatach. Te prawdziwe trwają, mimo, że każdy z jej członków żyje jakby osobno, a traumy i przeżycia mogą je tylko scementować.
REKLAMA
Mamy tedy pewną fińską rodzinę zamieszkującą w małej miejscowości gdzieś na północy kraju. Dwanaścioro dzieci, z których każde niesie własną traumę, własną historię dzieciństwa, własną historię ucieczki, czy to z domu rodzinnego, czy to we własne wnętrze. Instynktownie czujemy, że tę dwunastkę cementuje nie tylko pamięć o zmarłej dwójce rodzeństwa, czy pamięć o nieżyjącym już, despotycznym ojcu. Poznając każdą osobę dramatu, każdego z członków rodziny, wchodząc w ich życie i poznając ich historię zaczynamy z początku domyślać się, a potem poznawać ich tajemnicę.
Skandynawowie. Ich skrytość, oszczędność w okazywaniu uczuć, melancholiczne podejście do życia tak charakterystyczne dla mieszkańców północy zmuszają obserwatorów do przestawienia się na nieco inny sposób postrzegania życia. I tak jest właśnie z tą książką. Autorka prowadzi nas w świat nam nieznany, dokonując jednocześnie wiwisekcji duszy bohaterów. Wchodzimy w butach do ich dusz i powoli obdzieramy ich z twardej skorupy, pod którą kryje się głęboko chowana wrażliwość. To odzieranie jest powolne, tak naprawdę akcja stoi w miejscu, a jednak nie sposób oderwać się od lektury. A po tym poznajemy świetną prozę.
Czytajmy więc.
