
Hłasko. Zniewalający, przygnębiający, miejscami przerażający. Fenomen Hłaski polegał na tym, że pisał on o prawdziwym życiu prawdziwych ludzi, często sięgając po własne przeżycia, uzewnętrzniając jednocześnie swe pragnienie szczęścia i uznania. Zrozumiałym jest więc, że nawet teraz proza Hłaski znowu zdobywa nowego czytelnika.
REKLAMA
Emigracyjny okres życia Hłaski, okres pełen niepowodzeń i zmierzania w kierunku autodestrukcji jest zaowocował powstaniem dzieł doskonałych. Moralność, dwoistość natury ludzkiej, próba tuszowania samotności, czasami bezmyślne okrucieństwo. A jednocześnie pragnienie zdobycia pieniędzy w ilości zapewniającej względnie wygodne, lub choć gwarantujące minimum życiowe. Bo przecież, jak dowodził sam Autor, wystarczy kąt do spania, poranna kawa, papieros, łyk alkoholu i posiłek. Właściwie cały emigracyjny świat samego Hłaski kręcił się wokół pieniędzy, których emigrantowi, który opatrzył się otoczeniu, stale brakowało. Opisał więc nasz Autor cały swój świat, jakże daleki, a jednocześnie bliski opisanemu choćby w Ósmym dniu tygodnia czy Następnym do raju. Możemy odnieść wrażenie, że to ci sami bohaterzy, bardziej doświadczeni, złamani życiem, wyjałowieni z wszelkich pragnień i oczekiwań. To starzy, zblazowani ludzie, którzy wyrośli z młodych buntowników. Tak więc dla pięćdziesięciolatka powtórna lektura Hłaski stanowi ostrzeżenie przed życiem, bowiem każdy z nas stać się może Ben Dovem.
A tego żaden z nas by nie chciał.
