Henry Roth
Nazwij to snem
Henry Roth Nazwij to snem Książkowe klimaty

Trzy lata życia żydowskiego dziecka, przeniesionego do obcej kultury. Trzy lata aklimatyzacji, dojrzewania, poznawania świata, a nade wszystko trzy lata życia w slumsach, opisane w taki sposób, iż z każdej kartki, z każdego zdania wyczuć możemy fetor ulic, wspólnych toalet, hałas i wszystkie inne odgłosy życia wielkiego miasta.

REKLAMA
Tak naprawdę na tym moglibyśmy zakończyć rozmowę o książce Henry`ego Rotha. A jednak czujemy niedosyt i to nie dlatego, że to opowieść o trudnym życiu emigrantów, którzy zamienili galicyjskie sztetle na jedno z największych miast świata. Ta książka jest bowiem wielowątkowa. Jest tu iście edypowska zazdrość o matkę, lęk przed ojcem, domowa przemoc, pragnienie bycia niewidocznym, wreszcie pokusy świata i pragnienie ucieczki w jedno tylko miejsce, gdzie można czuć się bezpiecznym. Cheder z despotycznym mełamedem staje się dla małego Dawida jedynym azylem, miejscem gdzie może zabłysnąć czytając święte księgi. Ten świat przeraża. Nawet zabawa może stać się pułapką, nie warto więc wierzyć otoczeniu, choć przynależność, choćby w zabawie jest kusząca. To świat ludzi słabych, dla których okrucieństwo wobec jeszcze słabszych jest jedyną okazją na dowartościowanie własnego ego, to świat zbyt wielki by z niego uciec, a jednocześnie zbyt mały, by pozostać anonimowym. Wreszcie to świat, w którym życie pozostawia niezatarty ślad na psychice. Zwłaszcza małego dziecka.
Tak, lektura książki Rotha nie należy do przyjemnych, jednak trudno porzucić zmagania życiowe małego Dawida. Mając świadomość, że oto uczestniczymy w wiwisekcji psychiki małego chłopca, przyglądamy się jego lękom z nieco chorym zainteresowaniem. Historia Dawida nie wzbudza w czytelniku współczucia, jedynie ulgę, iż los był dla nas wszystkich tak łaskawy. Żaden z nas nie chciałby dorastać w rodzinie Alberta, czy spotkać na swojej drodze demonicznego nastolatka o imieniu Leo. Żaden z nas nie uciekał przed życiem w krainę wyobraźni, krainę snu i religijności. Byliśmy szczęśliwi.
Niewiele, czy może to niespotykany luksus? Sami to oceńmy.