
Ciesz się wojną, pokój będzie straszny. Stara prawda, jaką powtarzają od wieków ludzie, którzy poświęcili się wojnie, brzmi Czytelnikowi w uszach w czasie lektury najbardziej antywojennej książki Oriany Fallaci.
REKLAMA
Liban jest państwem mniejszym niż województwo lubelskie. Państwo to jest tyglem narodowości, religii i kultur, jest też areną stale wybuchających konfliktów, zarówno tych wewnętrznych, jak i międzynarodowych. Ich skutkiem stała się degradacja gospodarcza państwa i moralny upadek ludności. Właśnie o jednym z tych konfliktów pisze w swej książce Oriana Fallaci.
Wojna, która unicestwi naszą cywilizację będzie wojną religijną. Te słowa jednego z bohaterów książki pasują do libańskiej rzeczywistości lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. Napływ palestyńskich uchodźców, którzy zaledwie kilka miesięcy wcześniej chcieli stworzyć własną państwowość na terenie Jordanii, zachwiała delikatną równowagą religijną kraju. Musiało, po prostu musiało dojść do konfliktu. Uchodźcy, którym odmawiano prawa do wykonywania wielu zawodów, a nawet do przeprowadzania remontów swoich mieszkań, żądali uznania ich za pełnoprawnych obywateli. Sytuacja skomplikowała się z chwilą, gdy do gry wszedł nowy uczestnik, Iran. Dzieci Boga, szyici, nienawidzili tak samo Palestyńczyków jak i libańskich chrześcijan. Wątpliwym jest, by w Libanie kiedykolwiek nastąpiło pełne odprężenie, rzeczywisty pokój.
Akcję swej książki Fallaci umieszcza w Bejrucie lat osiemdziesiątych. Wschodnią i zachodnią część miasta oddzielają międzynarodowe siły pokojowe. Żołnierze żyją pod stałą presją, wiedzą, że w każdej chwili mogą zostać zaatakowani. Ich obecność uniemożliwia stronom konfliktu dokończenia dzieła mordowania. W samym Bejrucie wybuchają samochody – pułapki. W ten sposób radykałowie chcą obniżyć morale żołnierzy oraz zmusić państwa zachodnie do wycofania wojsk z Bejrutu. W Bejrucie stacjonuje również kontyngent wojsk włoskich. Włosi postępują praktycznie, nie interesuje ich przewożenie do kraju żołnierzy w zaplombowanych trumnach. Chcą za wszelką cenę zapobiec rzezi. Zadanie to każdego dnia wydaje się coraz trudniejsze. Codzienność żołnierzy składa się ze służby, tęsknoty za krajem i brataniem się z miejscową ludnością bez względu na jej wyznanie. Tak to bowiem jest, że kiedy zwykły człowiek zobaczy w tym drugim takiego samego człowieka jak i on, wszelkie bariery przestają mieć znaczenie.
Sielanka ta zostaje przerwana próbą przedarcia się do obozów dla uchodźców przez szyickich radykałów. Bejrut znowu stanie w ogniu, żołnierze zaś staną oko w oko z własnym strachem, koniecznością dokonywania trudnych wyborów i przeżywania nieszczęść tych, z którymi zdążyli się już zaprzyjaźnić. Czy dowództwo włoskie stanie na wysokości zadania? Czy siły pokojowe podołają swemu zadaniu?
Inszallah to przemawiająca antywojenna powieść Oriany Fallaci. Autorka przedstawiła w niej bezsens oraz nieuchronność wojny. Jednocześnie wytyka ona nieprofesjonalne, tchórzliwe wręcz działanie sił pokojowych. Czytelnik ma wrażenie, że swą książką ta wybitna dziennikarka ostrzega nas wszystkich przed nieuchronnym upadkiem zachodniej cywilizacji. Czyżby ogłosiła nowe proroctwo Kasandry?
