
Sławomir Mrożek. Osobowość świata literatury i teatru. Autor sztuk, bez znajomości których trudno przystąpić do matury. Złośliwiec, pesymista, milczek i egocentryk. Słowem ktoś, z kim trudno wytrzymać na co dzień. Niezbyt zachęcający opis? A może to tylko maska przywdziewana do obrony przed otoczeniem?
REKLAMA
Rodzinna wioska, Dom Literatów w Krakowie, atmosfera Włoch, przeżycia wojenne i atmosfera pierwszych lat po II wojnie, nadzieje i stracone złudzenia. Co tak naprawdę ukształtowało Sławomira Mrożka i czy tak naprawdę dał się nam poznać przez swoje utwory? Czy Artur z Tanga to właśnie Mrożek? Czy synteza mistrza Sławomira jest w ogóle możliwa? Czy człowieka jego pokroju można określić jednym tylko zdaniem? Książka Niemczyńskiej przeczy tej tezie, choć Autorka zrobiła chyba wszystko, by dotrzeć do istoty instytucji kulturalnej jaką niewątpliwie był Mrożek. Po raz kolejny okazało się, że o Mrożku można pisać, nie sposób jednak analizować jego życia. Nie jest też możliwa jednoznaczna ocena Mistrza, choć dla wielu chciałoby jej dokonać. O Mrożku bowiem można tylko czytać w nadziei, że lepiej zrozumiemy jego utwory.
Dla wszystkich, którzy Mrożka cenią nie będzie zaskoczeniem jego przyjaźń z Lemem i Gombrowiczem. Właściwie po lekturze „Striptizu” czytelnik przyjmie za coś oczywistego, iż akurat do tych ludzi Mrożek zapałał sympatią. Mimo odmiennego pochodzenia czy stylu życia byli ludźmi o podobnych charakterach krytycznie recenzującymi otaczającą ich rzeczywistość i okazującymi mniej lub bardziej skrywane poczucie wyższości nad otoczeniem. Kiedy uświadomimy sobie te podobieństwa łatwo nam przyjdzie zrozumieć codzienną złośliwość Mistrza i jego trudny charakter czy relacje z kobietami. Nie możemy jednak być pewni, czy uda nam się zaakceptować Mrożka tak, jak zaakceptowała go Susana Osorio.
