
Po ludziach znanych spodziewamy się tego, że w swoim życiu wewnętrznym będą wyjątkowi. Nie przypuszczamy, że mogą być czasami zwykli w swoich przeżyciach, wręcz podobni do nas…
REKLAMA
Lektura pierwszego tomu Dzienników Osieckiej była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Oto bowiem czterdziestoletni mężczyzna bierze do ręki zapiski dojrzewającej dziewczynki. Zaiste zadanie, które teraz wykonuję, potrafi przerosnąć każdego. Napisanie recenzji. Nigdy nie byłem dziewięcioletnią dziewczynką, zaś w czasach, kiedy dziewięcioletnie dziewczynki były w moim wieku, ja za bardzo nie interesowałem się nimi.
Od pierwszych stron dziennika uderzyła mnie szybka ewolucja dziewczynki. Powoli przestaje być dzieckiem nie stając się jeszcze nawet podlotkiem. Wrażliwość, pewność siebie i świadomość własnej wartości wyłania się z każdej karty pamiętnika. Jednak nie jest to ta sama Osiecka, która znaliśmy choćby z „Listów na wyczerpanym papierze”, nic nie zapowiada przyszłej autorki tekstów do znakomitych piosenek i poetki. Nic? Może jedynie upodobania czytelnicze daleko wykraczające poza jej wiek. Do tego dodajmy miłosne sekrety przyszłej poetki, jej problemy szkolne, fascynacje sportowe i to, co zwykliśmy nazywać problemami dnia codziennego. Pod tym względem Osiecka nie różniła się od swoich współczesnych rówieśniczek, a przynajmniej niektórych z nich.
Dziennik pełni też funkcję dokumentu epoki. Pierwsze pięć lat powojennej rzeczywistości jest chyba najgorzej opisanym okresem w historii Polski. Brakuje w naszym pamiętnikarstwie relacji zwykłych ludzi. Czas ten zdominowany jest na półkach księgarskich wspomnieniami „żołnierzy wyklętych”, które przez hagiografię i dwubiegunowe ukazanie ówczesnej rzeczywistości są dalekie od tego, co historyk i etnograf uznałby za tekst źródłowy.
Jestem ojcem piętnastoletniej dziewczynki i w czasie lektury mimowolnie porównywałem Osiecką z moją córką. Marta prawdopodobnie będzie czytać te słowa, nie napiszę więc jak w porównaniu takim wypadła. Dodam jednak, że dzięki lekturze tych dzienników, zacząłem ją lepiej rozumieć.
