Przepraszam wszystkich czytelników mego bloga. Przyzwyczaiłem was do zamieszczania recenzji nowości wydawniczych. Mego bloga prowadzę tylko po to, by zachęcać do czytania, które rozwija. Jednak ta sprawa mnie zbulwersowała, a mój blog jest jedynym miejscem, gdzie mogę moje oburzenie wyrazić.
Jestem klientem Orange Polska od roku 1999. Korzystam z czterech telefonów komórkowych, telefonu stacjonarnego i neostrady. Nigdy nie mogłem powiedzieć złego słowa o firmie Orange. Niestety to się zmieniło.
Wszyscy musimy sobie zdawać sprawę, że dobrem każdej firmy są jej klienci. To klient ma zawsze rację, bo bez niego firma nie może istnieć. Z tego względu korporacje utrzymują sztaby ludzi odpowiedzialnych za kreowanie jej wizerunku. Jednak wszelkie starania komórek piarowskich nie będą warte funta kłaków, jeśli nie będzie im towarzyszyć rzetelna obsługa klienta. A tej czasami brakuje, zwłaszcza jeśli firma nie jest przygotowana do ich obsługi.
Prawdziwości tych słów doświadczam od mniej więcej pół roku. Wtedy to właśnie dostrzegłem, iż zawyżone zostały dwa rachunki telefoniczne. Oczywiście podjąłem stosowną interwencję i otrzymałem faktury korygujące. Tłumaczyłem sobie to tym, iż każdemu zdarzyć się może jakaś wpadka, a wpadek tych, przyznam szczerze, dotąd nie było. Dwa miesiące później zostałem namówiony na przedłużenie umowy o świadczenie usług internetowych i telefonicznych. Niestety nie zostałem poinformowany, że zastosowane rozwiązanie uniemożliwia korzystanie w domu z dwóch aparatów telefonicznych na jednej linii. Każdy, kto mieszka w domku jednorodzinnym wie, że wygodne jest posiadanie dwóch telefonów, choćby po to, by nie biegać z parteru na piętro. O tym, że jestem mieszkańcem takiego domu świadczy choćby mój adres. Fakt ten nie podlegał reklamacji, choćby z tego względu, że zauważyłem go po upływie terminu 10 dni. Nieco później jednak zauważyłem, że dostarczony modem-router nie rozprowadza sygnału na odległość większą niż trzy metry. Wymieniony modem nie nawiązywał jednak połączenia ze wszystkimi komputerami w domu. Co było tego powodem nie wiedział nawet instalator z Orange.
W tym czasie kończyła się umowa na dwa zarejestrowane na mnie numery telefonów komórkowych. Sympatyczna pani z infolinii Orange namówiła mnie na przedłużenie umowy oferując mi dość atrakcyjny upominek. Przesyłkę z upominkiem i aneksami do umów miałem otrzymać na początku stycznia tego roku. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dwa tygodnie po tym telefonie dowiedziałem się, że „przesyłka nie została” przeze mnie odebrana. Gdy zacząłem drążyć temat dowiedziałem się, że w ogóle nie została do mnie wysłana. Starałem się złożyć reklamację, jednak pracownica Orange w ogóle jej nie przyjęła informując mnie, że „ktoś do mnie zadzwoni”. Po tygodniu oczekiwania na telefon wysłałem do Orange wezwanie do zawarcia ze mną umowy na warunkach określonych w rozmowie telefonicznej. Pismo to wpłynęło do Orange 24 stycznia (data ze zwrotnego potwierdzenia odbioru), jednak zostało zarejestrowane pod datą 29 stycznia. Do tego pismo to zostało zarejestrowane jako reklamacja, choć nią w rzeczywistości nie było. Załatwienie tej reklamacji było jednak kuriozalne. Oficjalne pismo z Orange informuje mnie, że przesyłka z umowami nie została do mnie wysłana, zaś pani z infolinii informowała mnie, że wina leży po stronie firmy kurierskiej. Myślałem, że sprawę już załatwiłem. Uzgodniliśmy bowiem warunki przedłużenia umów i sposób ich dostarczenia. Mogłem nawet wybrać godzinę ich dostarczenia (wybrałem godzinę 18.00, kiedy to zawsze jestem w domu) i usłyszałem zapewnienie , że moja rozmówczyni dopilnuje ich dostarczenia. Niestety moja rozmówczyni obiecała mi „gruszki na wierzbie”. Kurier oczywiście był, ale około godziny 13 ej. Nie wiem czy wymaga wielkiej filozofii nadanie listu kurierskiego z wyznaczoną godziną jego dostarczenia, wiem jedno- 10 kwietnia kończy się umowa na te numery. Mam więc kilka dni, by znaleźć alternatywę dla Orange. Jeśli nowy dostawca usług internetowych się sprawdzi przeniosę stopniowo wszystkie telefony komórkowe, a za rok zacznę szukać nowego dostawcy usług telefonu stacjonarnego i Internetu.
Nawiasem mówiąc jedynym sposobem zgłoszenia reklamacji w Orange jest ich infolinia. Infolinia ta działa jak seks telefon naciągając zirytowanych klientów na opłaty „zgodne z cennikiem”. Jak widać Orange potrafi zarabiać również na swojej nierzetelności.
A może to sposób na zmniejszenie kosztów załatwienia reklamacji? Skoro w przeciągu pół roku miała w stosunku do jednego tylko klienta sześć wpadek? Nie wiem i zapewne się już nie dowiem.
Małe uzupełnienie. Krótka analiza ostatnich rachunków za telefony komórkowe wykazała, że zostały one zawyżone. Cóż mogę dodać...