Rosja podbita. Trzy dni wystarczyły, by mieszkańcy tajemniczej krainy Akimudy opanowali nie tylko stolicę, ale i cały obszar kraju. Akimudy nie mogą przynieść zmian na lepsze, nie mogą również przynieść stagnacji. Akimudy oznaczają po prostu przeszłość. Ich mieszkańcy bowiem to ludzie, którzy już dawno umarli.
Tradycją literatury rosyjskiej jest wadzenie się z Rosją za pomocą absurdu. Po absurdalne wizje rzeczywistości sięgali zazwyczaj pisarze niepokorni, w tym obaj pisarze noszący jedno nazwisko- Jerofiejew. Kiedy słyszymy nazwisko Jerofiejew, myślimy na początku Wieniedikt, potem zaś Wiktor. Zbieżność nazwisk tych dwóch pisarzy jest przypadkowa, obaj jednak piszą w tym samym duchu. Kiedy myślimy o Wienedikcie na myśl przychodzi nam surrealistycznie pijacka wizja Rosji z „Moskwy-Pietuszki”, Rosji, kraju wiecznego absurdu i wiecznej beznadziejności. Nieprzypadkowo wspominam tę książkę. Jej echa bowiem znalazłem w najnowszej książce drugiego Jerofiejewa, w Akimudach.
Czym są Akimudy? Chyba tego nie dowiemy się nigdy. Wiemy jednak kim są ich obywatele. To powstałe z grobu trupy, upiory naszej przeszłości, które chcą znaleźć sobie miejsce w naszej rzeczywistości, jednak to co może im się udać, to histeryczna próba odtworzenia tej jedynie im znanej. Oczywiście mieszkańcy Akimudów muszą najpierw podbić nasz świat i dokonują tego właśnie w Rosji. Ich armia z tajemniczym ambasadorem w trzy dni opanowała Rosję. Nie samymi jednak nieboszczykami Akimudy mogą rządzić krajem. Dlatego też sięgają po tych, którzy chcą z nimi kolaborować. Wszak cywilni przedstawiciele nacji najeźdźców chcą znowu żyć w zajmowanych wcześniej przez siebie domach. Dochodzi do przezabawnych scen, w których o jedno mieszkanie toczą spory przedstawiciele kilku epok.
Wydawałoby się, że supremacja nieboszczyków jest nieunikniona. Pojawiają się jednak drobne rysy w tym ich pozornym monolicie. Cóż jednak zrobić, kiedy w armii Akimudów są zwolennicy niepodległości państw kaukaskich? Czy tylko nieboszczycy lojaliści mogą zwyciężyć z separatystami? A może oni wszyscy są sumieniem Rosji, groźnie przypominającym, że następcy powielają błędy poprzedników? Na te pytania każdy z nas będzie musiał znaleźć własną odpowiedź.
Dziwnie się czyta Akimudy dziś, w godzinie sporu między Rosją a resztą świata. Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków. Wiktor Jerofiejew jest z pewnością wybitnym pisarzem, ale na pewno nie jest jasnowidzem i trudno jest szukać analogii między Akimudami a Majdanem czy Krymem.