Razem mają już 90 lat i po 8-9 mln widowni, gdyby w sumie policzyć widzów oglądających pojedynczo programy "Tańca z Gwiazdami" i "Gwiazd Tańczących na Lodzie". Gołota i Saleta, moi, jak się okazuje będący wciąż na chodzie rówieśnicy, rozstrzygną jutro na neutralnej antenie Polsatu, który telewizyjny show miał lepszego reprezentanta na ringu. Po co to wszystko? Iwaszkiewicz napisałby pewnie, że dla ,,Sławy i chwały", ale już bliższy nam klasyk, Grzegorz Ciechowski zagrałby chyba w Ergo Arenie jeden ze swoich ostatnich utworów ,,Dla Mamony".
Życzę Andrzejowi i Przemkowi zarówno niczym nie zmąconej sławy, jak i deszczu manny z nieba. W przeciwnym wypadku za pięć lat razem będą mieć już 100 lat i będą w stanie nam zagrozić walką rewanżową. O Gołotę jestem ciut spokojniejszy, on zawsze może liczyć na miesięczne ok. 2600 zł świadczenia olimpijskiego należnego mu za brązowy medal w Seulu, ale nie sądzę by jego rywal znany z popisów łyżwiarskich w TVP2 zdołał jeszcze powalczyć o nominację na igrzyska do Soczi i olimpijskie chlebowe po kres swoich dni.
Zupełnie jednak serio uważam, że takich powrotów, czy też pogoni za własnym cieniem, w wydaniu naszych mniej, lub bardziej utytułowanych sportowców czeka nas jeszcze wiele. Nie mają lepszego pomysłu na siebie niż kolejna mutacja tego co robili przez całe życie. Tu czują się pewniej, tu czują się na swoim miejscu, a że ring, stadion, czy hala sportowa zaczynają się ich kibicom bardziej kojarzyć z namiotem cyrkowym? No cóż, jak widać żadna praca nie hańbi, tym bardziej, że za nią płacą.