Marcinowi Lewandowskiemu wciąż życzę medalu, ale przecież to czwarte miejsce jest kolejnym wielkim sukcesem najlepiej na świecie sklasyfikowanego Europejczyka. A Małachowski? Wysłuchał hymnu granego dla Fajdka, ale pięknie walczył o własny tytuł z najgroźniejszym rywalem jakim wciąż jest Harting. Dzięki Niemcowi i tak fenomenalnej rywalizacji ta przegrana Piotra ma szczególny wymiar. Tu bowiem nie wstyd przegrać, kiedy daje się z siebie wszystko a za rywala ma się kogoś równie mocnego. Ci dwaj Supermeni tworzą już historie lekkiej atletyki, bo przy całym dopingowym brudzie są przewidywalni i wciąż najlepsi. Mimo wszystko to oczywiście naszemu Piotrowi Wielkiemu , życzę kiedyś, oby jak najpóźniej, takiego finału Kariery jak Carycy Elenie. Szkoda, że nie na naszym Stadionie Narodowym, ale brak jakiegokolwiek spełniającego światowe standardy stadionu w Polsce, to już temat na inną opowieść.