Justyna Kowalczyk zdetronizowała jednocześnie królową Irenę Szewińską i króla Adama Małysza sięgając po piąte z rzędu zwycięstwo w Plebiscycie TVP i Przeglądu Sportowego. Cztery zwycięstwa miała tez na swoim koncie Stanisława Walasiewiczówna , ale pozwalam sobie na ograniczenie perspektywy do nam współczesnych władców. W wypowiedzi jaką z tzw. puszki wyemitowała telewizja w trakcie gali, Justyna w ciemno dziękowała kibicom za nieznane jej miejsce przepraszając ich jednocześnie za sformułowanie i rzekomej ich łasce, która "na pstrym koniu jeździ." Fani swoją Justynę wiernie i ślepo kochają stąd też w ciemno głosowali na Królową Zimy, która w najbardziej prestiżowym rankingu uwielbienia wyprzedziła mistrzów świata Stocha i Fajdka, przeganiając też w statystyce plebiscytowych zwycięstw legendę Królowej Sportu.
Robert Korzeniowski - Polski lekkoatleta, chodziarz, wielokrotny mistrz olimpijski, świata i Europy, uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich sportowców w historii
Choć Tata Justyny odbierając w imieniu córki statuetkę dawał wyraz małej wiary wspominając o jednym małym medaliku z igrzysk, to ludzie większej wiary mają nadzieję na możliwe jeszcze tylko trzy medale w Soczi i zrównanie się w liczbie olimpijskich krążków z Irenissimą. Jeśli w Soczi będzie ich więcej, to już nie tylko głosy kibiców, ale zimna nomen omen statystyka przesądzi o tytule Królowej Polskiego Sportu.
Kredyt zaufania kibiców, jak pokazał Plebiscyt jest ogromny, a Polacy wciąż potrzebują superbohaterów. Osobiście liczę na to, że do ich grona w rozpoczynającym się właśnie roku dołączy Kamil Stoch i zawalczy nie tylko o medale w Soczi, ale i o rząd dusz jaki miał za sobą Adam Małysz. A wtedy może i on rozpocznie nową serię plebiscytowych zwycięstw? Bardzo liczę też na nowe wejście Roberta Lewandowskiego do drużyny narodowej pod dowództwem Adama Nawałki i jego jeszcze wyższą pozycję w rankingu TVP i PS, bo może wtedy doczekalibyśmy się jego osobistego stawiennictwa na gali.
Zresztą jej organizatorom tez życzę by sportowcy znów zaczęli planować swoje zgrupowania tak, by dać sobie i kibicom szansę na wspólne przeżywanie radości z sukcesu. Z dziesięciu laureatów na galę dotarli tylko Hampel i Bonk. Reprezentanci sportów zimowych i grający w Australii tenisiści są usprawiedliwieni , ale na miejscu Pawła Fajdka stanąłbym na głowie, by w moim pierwszym plebiscycie odbierać nagrodę osobiście, a nie przesyłać nam wideo- pocztówkę z RPA. Łaska kibiców może bowiem kiedyś przesiąść się jednak i na ,,pstrego konia." A po co kusić los?