Dziwnie smakował ten ostatni weekend przed piątkowym zapaleniem ognia olimpijskiego w Soczi. Z jednej strony mamy odlatującego rywalom w Willingen rewelacyjnie dysponowanego Kamila Stocha, z drugiej zaś mocno zdeprymowaną, walczącą z bólem stopy, rosyjskimi celnikami i czarnymi myślami Justynę Kowalczyk.
Rozpoczęło się najważniejsze w życiu sportowców olimpijczyków odliczanie godzin i minut. Zanim przyjdzie ruszyć do olimpijskiego wyścigu, czy konkursu trzeba właśnie teraz przeprowadzić sportowy rachunek sumienia ze skali i jakości wykonanej pracy.
Gdzie jestem? Po co naprawdę tu jestem? Czy stać mnie na walkę o wszystko? Nikt poza samym olimpijczykiem nie jest w stanie udzielić wyczerpującej odpowiedzi. Oni sami muszą zmierzyć się z resztkami słabości, jak i brzemieniem tej już osiągniętej, ale i oczekiwanej nowej sławy. Oby zatem nasi mistrzowie, czy kandydaci na mistrzów zdali ten egzamin indywidualnego dojrzewania do sukcesu celująco i niezależnie od tego czy wczoraj, przedwczoraj oglądali plecy rywali, czy też patrzyli na nich z góry z najwyższego podium, myśleli tylko i wyłącznie o nowym wyzwaniu.
Takim egzaminom jesteśmy poddawani na różnych etapach naszego życia a w sporcie nawet nie koniecznie wciąż walcząc o medale. Właśnie niestety przed tym słodko-kwaśnym olimpijskim weekendem kroplą goryczy uraczył swych biało- czerwonych kolegów sam Adam Małysz, niehonorowo wycofując się z honorowej funkcji attaché olimpijskiego. PKOL zaproponował Małyszowi zaszczytną funkcję jeszcze w 2011 i do ubiegłego tygodnia nie budziła ona żadnych kontrowersji. Ja nie kupuje tłumaczenia o sponsorach, zobowiązaniach itp. ble, ble, ble… Czy znów zatem poszło o osobiste ambicje jak przed dwoma laty gdy w Zakopanem zabrakło go wśród gości specjalnych ponieważ nie czuł się właściwe zaproszony?
Drogi Adamie, jeśli tylko pozwolisz, to chciałbym Ci przypomnieć, że Twoi koledzy bardzo liczyli na twoje moralne wsparcie w wiosce olimpijskiej, a my Polacy, kibice, do których też się zaliczam po prostu byliby zaszczyceni, gdybyś zechciał nieść na otwarciu biało- czerwoną flagę. Warto czasami wznieść się wyżej ponad ambicje i interesy a to, że potrafisz latać wysoko już nie raz udowodniłeś.
Nigdy nie jest za późno na zmianę decyzji, tym bardziej, że ta którą podjąłeś była wyjątkowo nietrafna.