Kamil Stoch choć powtórzył sukces Wojtka Fortuny, na łut szczęścia wczoraj na pewno nie liczył. Nasz nowy mistrz olimpijski idąc śladem legendy wielkiego, choć jednorazowego mistrza sprzed 42 lat, wczoraj potwierdził, że definitywnie wychodzi z cienia Adama Małysza i pracuje jak profesor już na własne konto, sięgając po pierwsze, i liczę szczerze, że nie po swoje ostatnie złoto w Soczi.
Robert Korzeniowski - Polski lekkoatleta, chodziarz, wielokrotny mistrz olimpijski, świata i Europy, uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich sportowców w historii
Zdał egzamin z roli faworyta, który swym ewentualnym sukcesem wszystkich może ucieszyć, nikogo nie zaskoczyć, ale też w sytuacji, gdyby tego sukcesu nie było, to gorzko rozczarować. Gorączka i fatalne samopoczucie, o którym wspominał w wywiadzie po zwycięskim konkursie, u progu najważniejszego dnia w dotychczasowym życiu Kamila, moim zdaniem świadczyły tylko o tym jak ciężką, ale na szczęście wygraną walkę wewnętrzną nasz bohater musiał stoczyć sam na sam ze sobą zanim usiadł na belce i oddal pierwszy skok.
Mistrzostwo Kamila cieszy mnie w sposób szczególny, bo po raz kolejny udowadnia, że oczywiście w sporcie, jak w życiu trzeba mieć szczęście, ale sukces na pewno nie jest dziełem przypadku. Dziesięcioletni plan ,,poszukujemy następców Mistrza” sponsorowany przez Lotosu i wdrażany konsekwentnie przez PZN, dał nam po już zakończeniu kariery przez Orła z Wisły fenomenalny rezultat. Tytułu o jakim Adam marzył i na jaki wymieniłby, o czym wspominał w studiu TVP1, swoje medale z mniej cennego kruszcu których celebrowanie musiał łączyć z gratulacjami dla mistrza Simona Ammanna.
Za Stochem idzie silna drużyna, więc jeśli tylko nasze orły zamiast już świętować, to co już osiągnęli, podostrzą pazury i przygładzą pióra do lotu za kaskiem z wojskową szachownicą, to powodów do radości jeszcze nam w Soczi nie zabraknie. A gdy już wkrótce policzymy te olimpijskie punkty i medale, to postarajmy się spojrzeć raz jeszcze na źródło sukcesów polskich skoczków, by pokusić się o podobne ścieżki poszukiwania mistrzów w innych nie koniecznie masowych, ale medalodajnych dyscyplinach. Nie będziemy musieli czekać na łaskawość kapryśnej Fortuny, gdy dobrze zainwestujemy w talenty naszych dzieciaków oraz wiedzę i charyzmę umiejących ich prowadzić do sukcesu trenerów.