Widzisz tylko tyle ile widzisz. Ale też myślisz tylko o tym, co widzisz – i to czasem może być niebezpieczne.

REKLAMA
Ponieważ właśnie ukazało się polskie tłumaczenie książki amerykańskiego psychologa Daniela Kahnemana, mam pretekst, aby zrobić mój drugi wpis na blog „Na temat”. Na książkę natrafiłem już jakiś czas temu chyba w Amazonie albo w innej podobnej księgarni internetowej. Odkąd przeczytałem pierwsze rozdziały wszystkich, których spotykam na prowadzonych przeze mnie zajęciach zachęcam do czytania tej książki. I naprawdę znaleźli się tacy studenci, którzy już jakiś czas temu zakupili z Amazona i czytają.
Nie będę jednak pisał recenzji, ani streszczenia, ani niczego w tym stylu. Skoncentruję się tylko na jednym tajemniczym słowie, które pojawia się u Kahnemana – WYSIATI. Jeżeli ktoś używa komputera trochę dłużej niż kilka lat, to może skojarzyć ten skrót z innymi WYSIWYG. Oznacza to: „What you see is what you get”, czyli: masz to, co widzisz. Określenie to odnosi się do takiego przygotowywania graficznych interfejsów programów komputerowych, aby to, co użytkownik widzi na ekranie było jak najbardziej podobne (a najlepiej identyczne) do końcowego produktu, czyli na przykład wydruku lub opublikowanej w Internecie strony www. Skrót wprowadzony przez Kahnemana rozwija się jako „What you see is all there is”, czyli mniej więcej „to, co widzisz to wszystko, co jest”. Pierwszym i najważniejszym zadaniem człowieka (tak twierdziliby tak zwani psychologowie ewolucjonistyczni – do których może nie zalicza się sam Kahneman, ale z którymi trochę w książce sympatyzuje) jest przystosowywanie się do środowiska, w którym przyszło mu funkcjonować. Umysł człowieka został więc tak zaprogramowany, że to co dzieje się tu i teraz zawsze (no – prawie zawsze) ma pierwszeństwo przed tym, co było kiedyś i co będzie później. Przechodzisz ulicą i ktoś się do Ciebie uśmiechnął. Miłe, prawda? No i co z tego, że tego kogoś nie znasz – uśmiech to uśmiech i zawsze zareagujesz. Jedziesz samochodem i ktoś strasznie wymusił i wjechał przed Ciebie. Ja bym się wkurzył i większość Czytelników pewnie też. A może ten ktoś wiezie dziecko do lekarza (jak w „Misiu” – a gdyby to była Wasza matka?)? Nie ma to w tym momencie żadnego znaczenia – widzisz i reagujesz. No, może pomyślisz potem.
WYSIATI oznacza ogromny automatyzm. Potwierdzają to także badania, w których w trakcie prezentacji różnego typu bodźców równocześnie skanuje się aktywność różnych struktur mózgowych. Na zdjęciu zamieszczonym wraz z tym wpisem (przeskanowałem je z książki The Cambridge Handbook of Economic Behaviour –autorem rozdziału, z którego pochodzi są Terry Lorenz i P. Read Montague, natomiast autorem badania jest Samuel McClure i jego zespół) przedstawiony jest jeden ze skanów mózgu w pewnej grupie uczestników badania, których zadaniem było wybieranie „lepszego napoju” z pary coca-cola – pepsi. Badani studenci dokonywali swoich wyborów 15 razy, wiedzieli, że próbują colę i pepsi, ale nie widzieli, który napój próbują jako pierwszy, a który jako drugi (kolejność była oczywiście zmieniana). Wynik badania jest niesamowity! Natężenie sygnału w pokazanym na obrazku regionie mózgu było liniowo zależne od częstości wybierania coca – coli. Co więcej, osoby badane nie były w stanie odróżnić na poziomie większym niż przypadek obu napojów, gdy ich o to zapytano. Mózg jednak wiedział to za nich.
I krótka puenta: Czy chcesz, czy nie w większości sytuacji, to co teraz widzisz wpływa na to, co myślisz, albo jako to oceniasz, albo jakie odczuwasz emocje. Na koniec zamierzałem napisać coś o proszkach do prania i w tym celu kliknąłem na link do jednego za sklepów internetowych, aby wybrać jakiś proszek z magicznym systemem wybielania, koloryzowania, odplamiania, albo innych czarów, znęcają się nad tym jak sama nazwa, której nikt nie rozumie zwiększa atrakcyjność produktu. Przypomniałem sobie jednak, że mam lepszą historię. Przeczytałem ostatnio na tweeterze Stevena Pinkera (też psycholog jak Kahneman, ale z MIT), o tym jak wielu wybitnej klasy psychologów pomagało Obamie w ostatniej kampanii prezydenckiej. A oto jednak z ich „sztuczek” związana z hasłem WYSIATI. W pewnym momencie w trakcie kampanii przeciwnicy Obamy twierdzili, że jest on muzułmaninem. Pojawiło się więc skojarzenie – Obama – Muzułmanin (czyli WYSIATI w akcji – wyborcy już wiedzą). Jeden z doradców – psychologów zaproponował, aby nie zaprzeczać: Obama – nie muzułmanin, bo wtedy te dwa słowa będą brzmieć razem w umysłach wyborców (znowu WYSIATI). Ustalono w sztabie Obamy, że na pytania o religijność wszyscy będę konsekwentnie używali określenia „Nasz kandydat jest chrześcijaninem”. Co więcej takie postępowanie zgodne też było z poprawnością polityczną – czemu bycie muzułmaninem miałoby być czymś złym.