Dzisiaj broniąc się przed słusznymi zarzutami PO w sprawie kampanii referendalnej powołaliście się na mój przykład z kampanii referendalnej Instytutu Myśli Państwowej. Tak to jest jak się kogoś małpuje oszczędzając na pomocy prawnej ( a macie przecież na tą pomoc miliony naszych pieniędzy).

REKLAMA
Różnica moi drodzy jest jednak zasadnicza. Zanim powiesiliśmy bilbordy Instytutu zapoznaliśmy się bowiem ze stanowiskiem PKW w sprawie łączenia kampanii referendalnej i wyborczej do Sejmu i Senatu.
Stanowisko PKW jest jasne: należy w kampanii referendalnej prezentować stanowisko w sprawie referendum. I my na każdym bilbordzie, ulotce czy spocie takie stanowisko prezentujemy. Nawet ten bilbord który pokazaliście (dzięki za reklamę!) zawiera jednoznaczny przekaz "zabierzmy partiom pieniądze z budżetu". Odnosi się to bezpośrednio do jednego z pytań referendalnych i w związku z tym nasza kampania jest zgodna z prawem. Czy Wasza jest zgodna to zobaczymy. Jak znam "niezależność" naszej Prokuratury to będzie zgodna jak wygracie wybory, a będzie niezgodna jak je przegracie.
Według mnie kampania referendalna, która nie zawiera żadnego stanowiska w sprawie referendum (bo go nie macie, a raczej bo go ukrywacie) nie jest kampanią referendalną. A jeżeli nie jest kampanią referendalną to może być uznana za kampanię wyborczą.
Wpis pochodzi ze strony Roman Giertych - strona oficjalna