Ponad tydzień temu napisałem list nr 1, w którym przedstawiłem historię jak Jarosław Kaczyński marzy o wcieleniu się w Piłsudskiego. Dzisiaj jest czas, aby tłumaczyć również konserwatystom, że PiS nie ma nic wspólnego z konserwatywnymi wartościami.
Szefostwo tej partii jest całkowicie wyzute z jakichkolwiek poglądów poza jednym: przeświadczeniem, że ich misją jest władza i że „nadeszły czasy gdy te k…sy będą przed nami na baczność stać, a my panowie szwoleżerowie będziemy ich po mordach prać”. Pamiętam, że była to ulubiona piosenka śpiewana na spotkaniach półtowarzyskich z liderami PiS.
Partia, która odmówiła poparcia zmiany w Konstytucji wprowadzającej ustaloną wyrokiem TK (sprawozdawcą był ówczesny prezes TK, a obecny konsekwentny krytyk PiS prof. Andrzej Zoll) definicję życia człowieka; partia, która kontynuując tradycję PRL-u postawiła veto nominacji biskupiej w Warszawie; partia, która darła listy biskupów, a dzisiaj mianuje na najwyższe stanowiska zaciekłych ateuszy, wreszcie partia, która tak naprawdę swoje przesłanie do wyborców opiera na najgorszych, wręcz bolszewickich instynktach podgrzewania zawiści społecznej na tle różnic majątkowych celem uzyskania poparcia, taka partia nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem.
PiS gdyby ją charakteryzować ideologicznie jest partią bolszewicką, gdyż główny mechanizm uzyskiwaniu poparcia społecznego polega na przeciwstawieniu „my” tzn. ci, którym się nie udało i „oni” czyli ci, którym się coś w życiu udało, a więc nakradli, oszukali etc. Nadto każda partia tego typu nie potrafi rozróżnić pomiędzy władzą rządu, a państwem. Państwo to coś więcej niż rząd. Dzisiaj natomiast PiS utożsamia władzę rządową z władzą nad państwem. To charakterystyczne dla cywilizacji wschodnich. Europejska tradycja wprowadzając rozróżnienie na trzy władze dokonała rozróżnienia pomiędzy rządem, a całym państwem. Takiego rozróżnienia PiS zwyczajnie nie akceptuje.
Mam takie przeświadczenie, że gdy 8 lat temu bardzo ostro sprzeciwiłem się PiS, doprowadzając do rozpadu koalicji rządowej, wielu z Państwa nie bardzo rozumiało, jaki jest powód tak ostrego zwrotu. Z pozycji wicepremiera Rządu (czyż nie był to szczyt możliwości politycznych dla 35-latka?) nagle stałem się w ciągu bardzo krótkiego czasu głównym atakującym Jarosława Kaczyńskiego. Szanowni Państwo! Uwierzcie mi, wiele można mi zarzucać, ale szaleńcem nie jestem. Nie sądziłem wówczas, że na czele LPR mogę objąć władzę w Polsce, ani nie rozwalałem koalicji, bo kochałem Donalda Tuska. Treść tego co planowali wówczas liderzy PiS i metody ich działania (np. wobec Leppera) było przyczyną takiego zwrotu.
Dzisiaj już możecie Państwo zobaczyć pierwsze kroki Jarosława Kaczyńskiego po przejęciu pełni władzy. Wówczas do pełni władzy brakowało mu po pierwsze złamania Leppera, który psuł wizerunek rządu ze względu na seksaferę, a po drugie całkowitej mojej lojalności uzyskanej w zamian za powiększenie klubu o kilkudziesięciu posłów Samoobrony. Z pierwszym warunkiem sobie prawie poradził, a drugi mu nagle odpadł w wyniku podjętej (razem z moim Tatą szefem frakcji LPR w PE) decyzji. Jego plany dzisiejsze uzupełnia tylko zemsta za Smoleńsk, której wówczas oczywiście nie miał jako priorytetu.
Nie mogę o wszystkich zwierzeniach Jarosława Kaczyńskiego mówić z jednego powodu. Nie mam poza własną pamięcią na nie jakiegokolwiek dowodu. Ale ci, których drobna część tych planów wówczas dotyczyła np. Tusk, czy Schetyna dowiedzieli się ode mnie o nich jak jeszcze byłem wicepremierem. To zresztą doprowadziło do moich bardzo dobrych relacji z czołówką PO. Jak raz powiedziałem o pewnych działaniach JK publicznie to natychmiast mnie pozwał, a nie mając dowodów, tylko dzięki mojemu doświadczeniu w procedurze sądowej nie udało mu się uzyskać korzystnego wyroku.
Wiem, że konserwatystów bardzo zraziły ostatnie lata działań rządów PO, a szczególnie zupełnie bezmyślna i szkodliwa polityka lewoskrętu rządu Ewy Kopacz. Wielokrotnie publicznie ją krytykowałem i moim zdaniem to ta polityka lewoskrętu doprowadziła do upadku PO. Jednakże spór pomiędzy PiS, a PO to nie jest spór ideologiczny. PiS jest organizacją, która zagraża podstawowemu bytowi Państwa Polskiego. Głupota, szaleństwo lub zwykły prymitywizm tych ludzi może doprowadzić do nieobliczalnych skutków dla milionów z nas.
Widać dzisiaj, jakim spustoszeniem kończą się rządy autorytarne w Wenezueli. Polska jest w bardziej zapalnym regionie świata niż Wenezuela. Dla nas rządy autorytarnych prymitywów mogą oznaczać upadek Państwa. To że Kaczyński się podpiera Kościołem nie oznacza, że się różni od Chaveza. W Ameryce Południowej wielu księży również angażuje się w politykę, tak jak w Polsce Ojciec Tadeusz Rydzyk (ostatni raport KRRiT wykazuje, że na 16 h i 15 min polityki w telewizji Trwam 16 h to promocja PiS). Poparcie katolickiego radia czy poparcie poszczególnych hierarchów nie oznacza, że środowisko ma coś wspólnego z istotą katolicyzmu. Właściwie można sformułować tezę, że nic dzisiaj nie jest dalsze od katolicyzmu od angażowania autorytetu Kościoła celem zdobywania pieniędzy i władzy. A to właśnie jest istotą spółki Kaczyńskiego z o. Rydzykiem.
Ich sojusz angażujący wielu biskupów i księży jest śmiertelnym zagrożeniem dla Kościoła w Polsce, gdyż to Kościół może zapłacić cenę za żyrowanie szaleńczej polityki PiS. Zresztą trzeba przyznać, że obecny papież mówi o takich zjawiskach w sposób najostrzejszy z możliwych. Tylko Franciszek i Jego postawa jest ratunkiem dla polskiego Kościoła, który wciągany jest przez największą katolicką rozgłośnię w rolę ideologicznego zaplecza rządu i prezydenta.
Najoczywistszym znakiem, że PiS atakuje przede wszystkim konserwatywne instytucje jest szaleńczy atak, pełen pogardy i nienawiści na Trybunał Konstytucyjny. Przecież TK to najbardziej konserwatywna instytucja w Polsce! W jej skład obecnie wchodzą w większości (mówię o orzekającej 10-tce) ostentacyjni wręcz katolicy. Ostatni wyrok TK z jesieni ubiegłego roku, gdzie rozszerzono klauzulę sumienia lekarza na przypadki zwane casusem prof. Chazana jest kolejnym (po wyroku prof. Andrzeja Zolla, który obalił aborcję ze względów społecznych w Polsce) dowodem, że TK konsekwentnie stał i stoi na straży życia ludzkiego.
Wyrok prof. Andrzeja Rzeplińskiego w sprawie uboju rytualnego, gdzie ideologiczne zakusy PiS i części PO, aby odebrać prawo wspólnotom religijnym do życia według swoich wierzeń i obyczajów jest również takim przykładem. Byłem na ogłoszeniu tego wyroku, gdzie prezes TK wskazał, że to religia jest jednym z najważniejszych praw człowieka i że wszelkie niższego rzędu prawa, w tym prawa zwierząt muszą przed tym prawem ustąpić (cytuję z pamięci, ale sens był taki). Czy Państwo pamiętacie, że poseł z PiS, który głosował za ubojem rytualnym musiał odejść z tej partii, gdyż Kaczyński nie podawał mu ręki?
Myślę, że jedną z przyczyn, dla których PiS tak nienawidzi osobiście Andrzeja Rzeplińskiego jest właśnie ten wyrok. W żadnym klubie nie było dyscypliny w sprawie uboju rytualnego poza PiS. Wygrali z częścią lewicy PO głosowanie, a potem TK im tą ustawę uchylił. Czyż nie był to wyrok absolutnie konserwatywny? Takich przykładów można mnożyć. Dlaczego więc JK chce zniszczyć autorytet Sądu Konstytucyjnego? Gdyż ten może mu przeszkodzić w robieniu największych świństw.
Może mu przeszkodzić np. w ogłoszeniu zmiany Konstytucji dokonanej wbrew procedurom, albo w wprowadzeniu sędziów zależnych od rządu etc. Myślę, że ta pierwsza przyczyna jest najistotniejsza. JK mógłby tak jak ustawą o TK zmienił de facto Konstytucję to przeprowadzić procedurę jej zmiany bez obecności opozycji i przegłosować np. wybory co 9 lat, albo całą władzę w ręce Prezydenta mianowanego zwykłą większością na 10 lat przez Zgromadzenie Narodowe etc. Kto - jeśli nie byłoby TK - mógłby wówczas zakwestionować dokonaną zmianę? Nikt.
Większość konserwatystów głosowała w 2015 roku na PiS, gdyż nie chciała lewoskrętu PO. Nie może się nikomu z nas podobać propozycja łatwego zmieniania płci, wprowadzania związków partnerskich i adopcji przez takie pary dzieci itd. Jednakże musicie Państwo zrozumieć, że JK po prostu wykorzystał te nastroje i popłynął na fali coraz bardziej prawicowego społeczeństwa. Te kwestie są mu po prostu obojętne. Tymczasem istotą tego co chce zrobić jest zmiana obecnej Polski na taką, gdzie wyłącznym prawem byłaby jego wola i wola jego przybocznych. A to się nazywa dyktatura. Wielu zresztą dyktatorów zdobywało władzę demokratycznie, aby później jej nie oddawać dobrowolnie. Z historii pamiętamy jak słabo i prymitywnie rządziła dyktatura sanacji, szczególnie po śmierci Piłsudskiego. Rezultat tych rządów był zresztą tragiczny.
Dlatego dzisiaj, gdy ze zdumieniem obserwujecie Państwo takie osoby jak legenda poglądów konserwatywnych w Polsce prof. Strzembosz, który w bardzo ostrych słowach atakuje PiS, to przypomnijcie sobie, że po rządach sanacji i katastrofie Polski w 1939 też konserwatyści, ludowcy, lewicowcy i endecy tworzyli rządy na emigracji, gdyż wspólnie uznawali sanację za dyktaturę odpowiedzialną za klęskę Państwa. Tak więc mamy tradycję ponadświatopoglądowej walki o Polskę wolną od dyktatury. Dlatego mam nadzieję, że na następnej manifestacji w obronie TK zobaczę więcej twarzy konserwatystów czy narodowych demokratów (nie myślę tu o panach z RN, gdyż oni tak jak OZON przed wojną współpracują z rządem). Dla Polski Ponad Podziałami. Taka jest dzisiaj istota tworzącego się ruchu broniącego Polskę przed PiS.