Kochana pani Premier! Tyle już osób do mnie pisze, abym podjął się obrony wydatkowania 19 milionów publicznych pieniędzy na propagandę PiS, że wreszcie uległem. Zwlekałem, bo sama pani wie, że nie jest to łatwy temat. Pozornie zajumanie (język może młodzieżowy, ale jakoś tak lepiej brzmi, niż prosta, zwykła kradzież) 19 milionów na partyjną propagandę, w sytuacji gdy partia dostaje pieniądze z budżetu na tego typu cele, jest trudne do obrony. Ale pani Premier głowa do góry! Trzeba tylko to odpowiednio przedstawić.
Po pierwsze (jak słusznie zauważył min. Kownacki) nie byłoby potrzeba robić propagandy przeciwko sądom, gdyby tych sądów już nie było, tak? A kto jest winien tego, że sądy jeszcze nie zostały zdobrozmianowane? (Nowe słowo, ale chyba bardziej odpowiada rzeczywistości niż dobrze zmienione). No, oczywiście odpowiadają ci otumanieni ludzie, którzy wyłazili jak oszalali całe lato na ulice i zmamili naszego drogiego Prezydenta, aż się zbiesił.
A kto otumanił ludzi? Opozycja. To oczywiste. Lżyła, szydziła, straszyła, że partyjne sądy są niefajne, że nieuczciwe, że niezgodne z państwem prawa i takie tam inne bzdury. (Jakby nie wiedzieli na przykładzie TK, że można być i partyjnym i niezależnym!). I skoro ludzie zostali przez opozycję otumanieni, to sami się przecież nie odtumanią. Rząd im musi billboardami pomóc. W skrócie wymyśliłem hasło do powtarzania przez wszystkich posłów PiS: "Gdyby opozycja nie krytykowała, to władza pieniędzy by nie zajumała".
Proste i trafia do ludzi. I jeszcze pani w orędziu tłumaczącym może westchnąć, że potrzeba nam odpowiedzialnej opozycji, takiej która jak w dojrzałych demokracjach (Turcja, Rosja, Białoruś) nie krytykuje władzy, ale jedynie ją chwali za te aspekty, za które władza ze skromności sama się nie pochwali.
Po drugie musi pani sobie poradzić z etycznym aspektem całej sprawy i z tą przereklamowaną kwestią VII Przykazania: Nie kradnij. To nie taka prosta sprawa, ale od czego ma Pani przyjaciół. O. Rydzyk już jedno przykazanie przerobił bardzo prosto. Z VIII Przykazania: "Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" nic nie ruszył, tylko na nowo zdefiniował bliźniego. I genialnie uznał, że bliźni to ten kto więcej płaci! I już! Można więc dowolnie kłamać o wszystkich, którzy płacą mniej, albo jeszcze gorzej - nie płacą nic.
Z VII Przykazaniem sprawa trudniejsza, bo takie krótsze jest. Ale może Pani poprosi Ojca Dyrektora, aby tak dodał po słowach "Nie kradnij" mały dodatek "chyba że okradanemu mniej potrzeba pieniędzy niż kradnącemu". Myślę, że o. Dyrektor na pewno z taką definicją się zgodzi. Jest taka prospołeczna! I wtedy pani ogłosi, że ta Fundacja Narodowa, co to miała Polskę sławić poza granicami, w ogóle nie potrzebuje pieniędzy, bo po co?
Czyż nie lepiej jak powiedział wczoraj prezes, być samotną wyspą wolności i tolerancji? Czyż nie lepiej, aby nas wszyscy nienawidzili? Bo co jest większym świadectwem niezłomności, bohaterstwa na wzór żołnierzy wyklętych, niż marsz przeciw wszystkim! To po co mamy się promować? Aby nas lubili? Skoro więc Fundacja jest bez sensu ( z czym zresztą każdy, nawet opozycja, musi się zgodzić, że przy pani poczynaniach żadne pieniądze opinii o Polsce nie zmienią), to można wziąć uczciwie na PiS wszystkie jej pieniądze.
Skoro rozwiązaliśmy problem polityczny i etyczny, pozostaje jeszcze trzecia sprawa, że kampanię billboardową mają robić pani znajomi. Pozornie wygląda to jak zwykłe kolesiostwo, ale przecież ludzie nie zauważają, że to jest kwestia pani bezpieczeństwa i skuteczności. Czyż pani nie ma prawa żyć w przyjaznym środowisku?
I czy kuzynka dobrej znajomej pani fryzjerki nie ma prawa do drobnego biznesu, gdzie zarobi sobie milionik, czy dwa? Przecież od tego zależy pośrednio pani fryzura! A od tej fryzury mogą zależeć pani kolejne zwycięstwa dyplomatyczne, gdy swoim urokiem przekonuje pani mocarstwa do poddania się twardej woli prezesa. (Kto wie, może niezadowolenie pani fryzjerki przyczyniło się do tego, że pani zwycięstwa 27:1 nie docenił nikt poza prezesem?)
No to skoro wszystko już wyjaśniliśmy, to dalej może pani prowadzić moralną sanację Ojczyzny.
Roman Giertych
PS. Z adwokackiego doświadczenia muszę pani poważnie powiedzieć, że te wszystkie sztuczki ze zleceniami na znajomych, którzy dzień przed przetargiem rejestrują firmę, nie wyglądają w akcie oskarżenia tak sprytnie, jak się to w chwili układania "sprytnego" pomysłu wydaje.