Platforma ogłosiła propozycje likwidacji składek na ZUS i NFZ. Trudno nie nazwać ich przełomowymi. Przełamują one nie tylko granice populizmu wyborczego, ale także zdrowego rozsądku. Trzeba przyznać, że PO dzisiejszą konwencją przykryła konwencje PiS. Przypomniało ono tylko swoją obietnicę 500 zł na dziecko, tradycyjnie zapominając powiedzieć skąd wziąć na to pieniądze. Nic specjalnego.
REKLAMA
Wróćmy do oryginalnych koncepcji Platformy. Oczywiście nic tu nie zniknie tylko zmieni nazwę. O wartość zlikwidowanych składek zwiększą się podatki (zresztą składki na NFZ już są częścią PIT). PO traktuje nas jakbyśmy wierzyli, że herbata robi się słodka od mieszania. Obu instytucjom potrzebne są zmiany, których Platforma nie przeprowadziła, a nie zmiana nazwy składek na podatki.
Gorsze jednak jest jednak to, że za zmianą nazwy pójdą poważne konsekwencje dla systemów zabezpieczenia społecznego. W przypadku ochrony zdrowia wrócimy do systemu budżetowego, proponowanego zresztą przez PiS (i wreszcie wiadomo dlaczego Ludwik Dorn znalazł się na listach PO). Jednak dużo poważniejsze konsekwencje ma propozycja likwidacji składki ZUS-owskiej. Oznacza ona likwidację indywidualnych kont, bo w podatku nie będzie wyznaczonej jego "części emerytalnej". Indywidualne konta są największym osiągnięciem reformy emerytalnej. Zasada im więcej wpłacisz, tym większą emeryturę dostaniesz nie tylko jest sprawiedliwa. Powoduje także, że system emerytalny nie zawali się w przyszłości.
Ich likwidacja natomiast spowoduje, że nasze emerytury nie będą już zależały od naszej pracy, a od decyzji polityków.
Ich likwidacja natomiast spowoduje, że nasze emerytury nie będą już zależały od naszej pracy, a od decyzji polityków.
Wymiar propagandowy propozycji Platformy jest aż nadto oczywisty. Spin doktorzy przeczytali badania, że Polacy nie cierpią ZUS i NFZ, więc zaproponowali likwidację składek na nie. Czy jak doczytają do wyników mówiących o tym, że nie lubimy urzędów skarbowych, to zaproponują likwidację podatków?
Myślę jednak, że możemy spać spokojnie. PO nie udało się zrealizować ani jednej ze swoich obietnic sprzed czterech i ośmiu lat. Mieli obniżyć podatki, a podwyższyli VAT z 22 do 23 proc. Mieli dokończyć reformę emerytalną, a ją wykończyli. Mieli obniżyć pozapłacowe koszty pracy, a podwyższyli składki rentowe. Można byłoby wymieniać tak bez końca. O przepraszam, jestem niesprawiedliwy. Jednej obietnicy dotrzymali. Zlikwidowali obowiązkową służbę wojskową. Możemy spać spokojnie także dlatego, że PO najwyraźniej pogodziła się z utratą władzy, zatem wie, że z obietnic nikt ich nie rozliczy. Mamy jeszcze półtora miesiąca do wyborów i pewnie usłyszymy jeszcze niejeden wykwit myśli spin doktorów Platformy.
Antoni Słonimski miał rację mówiąc "tonący brzydko się chwyta". Brzydko dlatego, że propozycje takie dewastują debatę publiczną. Jako poważne przedstawiają one absurdalne i szkodliwe pomysły. Opinia publiczna zaczyna rozważać coś, co nie powinno wychodzić poza notatki szaleńca. I być może ktoś w przyszłości postanowi je wprowadzić.
Mam zatem prośbę do koleżanek i kolegów z PO: nie chwytajcie się. Ważne jest także w jakim stylu oddacie władze. A ważniejsze czy nie zaszkodzicie jeszcze bardziej Polsce.
