Ryszard Tadeusiewicz. Biocybernetyk z AGH. Zajmuje się naukowym badaniem pogranicza biologii i techniki z pożytkiem dla obydwu.
Bardzo dawno temu napisałem książkę o programowaniu komputerów dla dzieci poniżej dziesiątego roku życia. Można ją ściągnąć korzystając z tego adresu. Wspominam o niej także we wpisie na tym blogu, pokazując jednocześnie, jak te zabawy w programowanie przenieść na obecnie dostępne komputery. Z kolei jakiś czas temu moja uczelnia (AGH) wydała moje dwie książeczki objaśniające zasady działania domowych urządzeń technicznych oraz opisujące wybrane prawa przyrody. Obie można ściągnąć korzystając z podanych tu linków.
Od kilku dni jest w sprzedaży moja książeczka na temat sztucznej inteligencji przeznaczona dla dzieci. Informacja na jej temat znajduje się tutaj. Niestety, tej książeczki nie wolno mi udostępnić w Internecie, ale można ją łatwo nabyć (także wysyłkowo) w księgarniach Empik. Właśnie z okazji wydania tej ostatniej książeczki Pani redaktor Jolanta Tęcza-Ćwierz przeprowadziła ze mną wywiad, który opublikowała w piątkowym magazynie 29.11.2019 Gazeta Krakowska. Wywiad ten w całości można przeczytać na tej stronie:
Niestety, czytanie tej strony w całości jest płatne, a chciałbym się z Państwem podzielić kilkoma myślami, jakie w tym wywiadzie zawarłem. Nie mogę oczywiście przytoczyć tu całego tekstu, ale przykładowo podam trzy pytania i odpowiedzi, które zostały opublikowane. Pytania Pani Redaktor są wyróżnione pogrubioną czcionką. Moje odpowiedzi są czcionką zwykła.
Czy z dziećmi można rozmawiać o wszystkim?
Powiem więcej - powinno się rozmawiać o wszystkim. Jednak należy brać pod uwagę sposób percepcji dziecka, które nie jest w stanie długo się skupić, dlatego trzeba temat ożywić. Nie można też wchodzić w skomplikowane wyjaśnienia, nawet jeżeli poruszamy zawiły problem. Dzieci są niezwykle ciekawe światła i otwarte. Buszując w internecie, znajdują różne informacje, ale nie zawsze je rozumieją. Rolą dorosłych jest ich wyjaśnianie.
Czy dziecko należy traktować jako równego sobie rozmówcę?
Dziś wychowujemy dzieci w sposób trochę inny niż dawniej. Staramy się nie stwarzać bariery pokoleniowej, podchodzimy poważnie, z szacunkiem. Nie zmienia to faktu, że zasób wiedzy dziecka i dorosłego jest różny. Nie przeszkadza to w traktowaniu dziecka po partnersku. Chodzi o to, by raczej indukować pewne procesy myślowe, a nie ładować łopatologicznie. Minęły czasy, w których głównym zadaniem nauczyciela było szuflowanie wiedzy. Jako nauczyciel akademicki muszę być przewodnikiem moich studentów po krainie wiedzy. Umysł to nie pojemnik, który trzeba wypełnić wiedzą, ale ogień, który trzeba rozpalić. Spowodować, że ktoś się czymś zainteresuje, a wówczas znajdzie sobie resztę. To dotyczy odbiorców w każdym wieku.
Czy współczesne dzieci są mądrzejsze niż ich rówieśnicy sprzed lat?
Nie sądzę. Są takie same, tylko zanurzone w innej rzeczywistości. Dawniej dzieliliśmy rozwój ludzkości na epokę BC (Before Christ - przed Chrystusem) oraz AC (After Christ - po Chrystusie). Niektórzy, żartem, trawestują: BC - before computer oraz AC - after computer. Współczesne pokolenie przyszło na świat z palmtopem w ręce. Dwuletnie dzieci poruszają się w świecie elektroniki nierzadko sprawniej niż ich rodzice, nie mówiąc o dziadkach. Jest takie powiedzenie, że wiedza składa się z wiadomości, tak jak dom składa się z cegieł. Ale nie każde nagromadzenie cegieł jest domem i nie każda kolekcja wiadomości jest wiedzą. Współczesne dzieci mają więcej wiadomości niż ich rówieśnicy sprzed lat. Wiedza to jednak coś więcej. To umiejętność kojarzenia faktów, wyciągania wniosków, prowadzenia samodzielnego rozumowania. Kolekcja wiadomości jest jak stos cegieł - wymaga uformowania. Czy dziecko, które potrafi uruchamiać różne aplikacje na smartfonie, ale nie umie zawiązać sznurówek jest lepsze od tego, które nie wiedziało o istnieniu tych gadżetów, ale za to było bardziej sprawne? Trudno to wartościować. Tak naprawdę czynnikiem, który różnicuje dzieci jest inteligencja, czyli zdolność intelektualnego sprostania nowej sytuacji. W tym zakresie dzieci się tak bardzo nie różnią. Ktoś mi kiedyś tłumaczył, jak to się dzieje, że żaba kumka, a wąż potrafi skradać się niepostrzeżenie. To było potrzebne, bo miałem z tym do czynienia na co dzień. Dla naszych dzieci słonie i mleczne krowy są tak samo egzotyczne, ponieważ najmłodsi są zanurzeni w technosferze. Powinniśmy ją im wyjaśniać.
Te i inne pytania i odpowiedzi można znaleźć w wywiadzie, którego adres przytoczyłem wyżej. Sami Państwo zdecydujcie, czy warto do niego zajrzeć?