Tym dokumentem 50 lat temu przyjęto mnie do pracy w AGH
Tym dokumentem 50 lat temu przyjęto mnie do pracy w AGH

Dziś jest pierwszy kwietnia, ale wiadomość, którą chcę się podzielić, nie ma nic wspólnego z żartem na prima aprilis. Otóż dokładnie 50 lat temu zacząłem moją pracę na AGH. Mój pierwszy angaż, pokazany wyżej, ma właśnie datę 1. kwietnia 1971 roku.

REKLAMA
Dzisiaj mam więc mój "złoty jubileusz"!
Z tym moim rozpoczęciem pracy wiąże się dość zabawna historia. Moja obrona pracy magisterskiej odbywała się w dniu 2. kwietnia 1971 roku, o czym zaświadcza poniższy dyplom.
logo
Po obronie pracy magisterskiej (której przedmiotem był elektroniczny pies sterowany siecią neuronową i rozpoznający mowę) prof. Henryk Górecki, Dyrektor Instytutu Automatyki i Elektroniki Przemysłowej powiedział do mnie:
- Panie Ryśku, ja już zawiadomiłem, że pan się zgłosił.
Zamurowało mnie.
- Panie Profesorze - ale gdzie ja się zgłosiłem?
- No do pracy w moim Instytucie!
Po latach dotarłem do mojej teczki personalnej i rzeczywiście znalazłem w niej taki dokument:
logo
Sądzę, że w tym miejscu potrzebny jest pewien komentarz.
O możliwości pracy w Instytucie profesora Góreckiego marzyli wszyscy studenci specjalnej (eksperymentalnej!) grupy elektryków, którym pozwolono kształcić się w dziedzinie automatyki, co było wtedy unikatowe w skali całego kraju. Instytut był naprawdę wspaniały: uprawiano w nim wszystkie najnowocześniejsze (w latach 70.) działy techniki. W następnych latach z tego jednego Instytutu powstały na AGH Instytuty i Katedry: Elektroniki, Informatyki, Automatyki, Inżynierii Systemów, Informatyki Stosowanej, Automatyki i Robotyki, Telekomunikacji oraz Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej, które obecnie stanowią trzon dwóch dużych wydziałów na AGH. Do Instytutu należało też Uczelniane Centrum Informatyki, które także się potem usamodzielniło, ale gdy toczyła się cytowana rozmowa było we władaniu profesora Góreckiego.
Absolutnie wszyscy chcieli pracować właśnie w tym Instytucie! Ja oczywiście też...
Moje szanse oceniałem jednak jako znikome, bo Koleżanki i Koledzy z grupy byli znakomitymi studentami, a ponadto mieli nade mną tę przewagę, że wielu z nich pochodziło ze znanych krakowskich profesorskich rodzin (koleżanka z grupy była nawet córką rektora dużej krakowskiej uczelni), a ja byłem synem księgowego z małych podkrakowskich Myślenic.
Tymczasem to mnie spotkał ów szczęśliwy los, że zostałem wybrany do tego, by pracować w wymarzonym Instytucie.
Najbardziej zabawne było to, że nie wierząc w możliwość takiego szczęścia - ja początkowo nie ośmieliłem się złożyć podania o staż u profesora Góreckiego! Wiedząc, że kończę studia i mam zamiłowanie do pracy naukowej - nawiązałem kontakt z Politechniką Rzeszowską (rodzice żony mieszkali pod Rzeszowem) i miałem wstępną umowę, że tam właśnie będę pracował.
Tymczasem stało się inaczej. Po latach (już jako rektor AGH) przeglądałem moją teczkę personalną i stwierdziłem, że w czasie, gdy ja kończyłem moją pracę magisterską (tu brudnopis dwóch wybranych stronic):
logo
i budowałem mojego elektronicznego psa
logo
biegły pewne procesy urzędowe, których nie byłem świadomy.
Punktem wyjścia była chyba opinia opiekuna studenckiego Koła Naukowego Automatyków:
logo
. Na tej podstawie powstała opinia dyrektora Instytutu:
logo
i w wyniku tego dostałem angaż, pokazany na zdjęciu otwierającym ten wpis. Ciekawe jest to, że na tym angażu, datowanym 1.4.1971, jestem określony jako mgr inż. podczas gdy dyplom - jak widać z kopii powyżej - mam datowany 2.4.1971 :-)
Żeby był porządek w papierach - sporządziłem antydatowane podanie o przyjęcie na staż ("Asystenckie Studia Przygotowawcze"):
logo
Podanie to złożyłem w kadrach, więc dalszy ciąg mojej działalności, jako pracownika AGH, przebiegał już "lege artis".
W Instytucie było ciasno, więc posadzono mnie w pomieszczeniu, gdzie stał komputer Odra 1013 z którym się szybko zaprzyjaźniłem:
logo
Wyniki pracy miałem chyba niezłe, bo już w drugiej połowie kwietnia 1971 zasłużyłem na bardzo pozytywną opinię samego rektora AGH:
logo
Opinię tę podtrzymał także prof. Górecki:
logo
i przed upływem rocznego okresu stażu zostałem zatrudniony w charakterze asystenta:
logo
Zaufania nie zawiodłem. Dość szybko zrobiłem doktorat, potem habilitację - a w styczniu 1986 Rada Państwa przyznała mi tytuł profesora (jak się wtedy mówiło - belwederskiego). To także jubileusz - minęło niedawno 35 lat od tej chwili, gdy odebrałem ten tytuł. W tamtych czasach tymi tytułami nie szafowano - ale o tym można poczytać w innymi moim wpisie na tym blogu. Dyplomu nadania tytułu profesora nie pokazuję, bo w 1986 roku funkcję Przewodniczącego Rady Państwa (był to w PRL odpowiednik dzisiejszego Prezydenta) sprawował Wojciech Jaruzelski i dokumentu z jego podpisem nie lubię oglądać. Ale w tym samym roku objąłem na AGH stanowisko profesora - i ten dokument z przyjemnością pokazuję:
logo
Ciesząc się z 50-lecia pracy naukowej i 35-lecia piastowania profesorskiego tytułu (i stanowiska) - pozwoliłem sobie podzielić się tą radością na tym blogu. Mam nadzieję, że nie macie mi Państwo tego za złe?