Kontynuuję próbę przybliżenia Państwu ogólnego poglądu na temat tego, czym jest biocybernetyka. W moim poprzednim wpisie sugerowałem, że między medycyną i techniką istniej „mur”. Mur odmiennych metodologii, różnych tradycji rozwoju, a także hermetycznej, odmiennej terminologii i wzajemnej nieufności. Dzisiaj będzie o przekraczaniu tego muru.

REKLAMA
Tytuł dzisiejszego mojego wpisy nawiązuje do znanej powieści J. R. R. Tolkiena, co wszyscy miłośnicy hobbitów niewątpliwie natychmiast spostrzegli :) . Nie zamierzam jednak Państwa przekonywać, że wszyscy biocybernetycy mają owłosione stopy, chociaż niektórzy z nich (w tym niżej podpisany) wzrostem i posturą przypominają Bilbo Bagginsa :) . Chcę natomiast Państwa przekonać, że uprawiana przeze mnie biocybernetyka pozwala na odbywanie podróży tam i z powrotem ponad murem, jaki wyrósł pomiędzy obszarem biologii i medycyny oraz obszarem techniki.
logo
Rola biocybernetyki jako elementu pozwalającego pokonać odmienności dzielące dziedzinę biologii i medycyny oraz dziedzinę techniki. Rysunek wykonany przeze mnie jako przeznaczony do mojej książki „Biocybernetyka - Metodologiczne podstawy dla Inżynierii Biomedycznej” którą niebawem wyda PWN

W komentarzach do mojego poprzedniego wpisu na tym blogu czym jest biocybernetyka Czytelnicy protestowali, że przecież nie ma żadnego „muru”, że na styku medycyny i techniki panuje pełna sielanka, a dowodem na to mają być roboty chirurgiczne.
Hmmm...
O robotach chirurgicznych to ja coś niecoś wiem, o czym świadczy okładka książki, która się wkrótce ukaże:
logo

Jednak nadal jestem skłonny twierdzić, że „mur” istnieje. I nie chodzi o to, jak wiele urządzeń technicznych zostanie zastosowanych w medycynie oraz jak wiele problemów technicznych udało się rozwiązać dzięki korzystaniu z biologicznej inspiracji. Istota wspomnianego „muru” ma charakter mentalny. Po prostu lekarze myślę inaczej niż inżynierowie, a technicy inaczej opisują swoje systemy niż biolodzy.
Przykładem funkcjonowania tego „muru” jest odmienny sposób przedstawiania takich samych (lub przynajmniej bardzo zbliżonych) systemów i problemów – odpowiednio w biologii i w technice. Rozważmy jako przykład kolejny rysunek. Przedstawia on dwa systemy stabilizacji ciśnienia.
logo
Sposób, w jaki przedstawiają ten sam problem (tu - stabilizacji ciśnienia) biolodzy i technicy jest diametralnie odmienny. A jednak w obu przypadkach chodzi o ten sam proces. Źródła rysunków przywołanych tu wyłącznie w celach ilustracyjnych: http://robertgschwartz.homestead.com/ blood_pressure_regulation.jpg i http://navyaviation.tpub.com/14020/img/14020_25_1.jpg

W każdym bardziej złożonym organizmie żywym funkcjonuje system krążenia, dzięki któremu krew niosąca tlen i substancje odżywcze dociera do wszystkich narządów i tkanek zapewniając odpowiednie warunki dla życia komórek. Krew ta musi mieć stabilizowane ciśnienie (dopasowane do potrzeb). Przyroda wytworzyła więc wiele mechanizmów (nerwowych i hormonalnych) które służą do tego celu. Przykładowy schemat systemu stabilizacji ciśnienia krwi w organizmie człowieka odkryty przez biologów i wykorzystywany przez lekarzy przedstawia rysunek po lewej stronie.
Rozmaite płyny są też przesyłane i przetłaczane w systemach technicznych. Wodociąg docierający do domu, hydrauliczne hamulce w samochodzie, reaktory w fabryce chemicznej – to tylko niektóre przykłady systemów, w których muszą przepływać płyny pod ciśnieniem. Ciśnienie to musi być stabilizowane, więc inżynierowie obmyślili wiele urządzeń służących do tego celu. Przykład jednego z nich przedstawiono na rysunku po prawej stronie.
Patrząc na rysunek widzimy po lewej i po prawej stronie właściwie to samo. W obu przypadkach chodzi o system zapewniający stabilizację ciśnienia. A jednak te dwie części rysunku są przedstawione w sposób tak odmienny, że przeniesienie wiedzy z jednej z tych części do drugiej jest praktycznie niemożliwe.
Szkoda, bo takie przenikanie wiedzy z jednego obszaru do drugiego mogłoby być bardzo pożyteczne! Gdyby hemodynamicy i kardiolodzy zajmujący się stabilizacją ciśnienia krwi (lewa strona na rysunku) znali metody, jakie stosują w systemach regulacyjnych inżynierowie (prawa strona rysunku) – to mogliby ulepszyć stosowane metody diagnostyki i terapii. Z kolei gdyby hydraulicy wiedzieli, jak sprytne metody kontroli ciśnienia „wynalazła” biologia i jak je udoskonaliła w ciągu milionów lat ewolucji – to mogliby skonstruować nowe, sprawniejsze regulatory unikając kosztownych poszukiwań optymalnej struktury metodą prób i błędów.
Jednak specjaliści każdej ze wzmiankowanych dziedzin mogą zrozumieć i wykorzystać tylko „swoją” połowę rysunku, zaś to, co się znajduje po drugiej stronie – to jest dla nich „czarna magia”.
Jest to właśnie przykład funkcjonowania „muru”, którego istnienie (bądź nie istnienie) było przedmiotem dyskusji.
Jak tę trudność pokonać?
O tym napiszę w kolejnym moim wpisie na tym blogu.