Przypuszczam, że większość z Państwa przeczytawszy tytuł mojego dzisiejszego wpisu zaczęła się pilnie zastanawiać, jaki jest numer do pogotowia psychiatrycznego? No bo przecież trzeba być wariatem, żeby twierdzić, że Tutanchamon mógł mieć coś wspólnego z jakimkolwiek polskim inżynierem! Jeśli jednak tym zwariowanym tytułem przyciągnąłem Państwa uwagę, to zachęcam do przeczytania całości tekstu. Dowiecie się wtedy Państwo, że wprawdzie ten faraon oczywiście z żadnym polskim inżynierem nie współpracował, ale że żył pewien wybitny polski inżynier (o takich najchętniej piszę!), który pod wieloma względami był podobny do Tutanchamona. Warto poświęcić chwilę na to, żeby się o tym dowiedzieć!
Ryszard Tadeusiewicz. Biocybernetyk z AGH. Zajmuje się naukowym badaniem pogranicza biologii i techniki z pożytkiem dla obydwu.
Piszę to w dniu 2 listopada, czyli w tak zwane Zaduszki. To dzień, w którym wspominamy zmarłych. Zwykle jest tak, że gdy ktoś z jakichś powodów jest nam znany, to go wspominamy gdy umrze. Ale zdarzali się ludzie, o których pamiętamy głównie dlatego, że umarli. Nic więcej o nich nie wiemy, ale oczywisty i na pozór banalny fakt ich śmierci powoduje, że w powszechnej pamięci stają się oni nieśmiertelni.
Takim człowiekiem niewątpliwie był tytułowy Tutanchamon. Jego nazwisko w polskiej literaturze pisane bywa rozmaicie (Tutanchamun, Tutenchamon, Tut-ank-Amun itp.), więc dla uniknięcia nieporozumień podam jego nazwisko w oryginalnej pisowni:
No, teraz personalia opisywanej osoby są oczywiste i każdy z Czytelników już wszystko wie :-).
Zaraz, zaraz - ale co właściwie wie?
Niewątpliwie to, że Tutanchamon umarł i został pochowany w 1323 roku p.n.e., a jego wspaniale wyposażony grób odkrył 4 listopada 1922 roku angielski archeolog Howard Carter.
Czy ktoś z Państwa zna jakieś dalsze szczegóły na jego temat?
Nie?
No właśnie: Tutanchamon jest znany głównie z tego, że był formalnie pierwszą osobą w swoim państwie, że zbyt wiele się nie narządził i że umarł. Reszta faktów na jego temat jest bardzo mało znana.
Przywołałem tu jego postać żeby wspomnieć o innym człowieku, który także jest znany głównie z tego, że był formalnie pierwszą osobą w swoim państwie, że zbyt wiele się nie narządził i że umarł. Reszta faktów na jego temat jest bardzo mało znana.
O kim mowa?
Moim dzisiejszym bohaterem jest Gabriel Narutowicz.
Niewątpliwie był on pierwszą osobą w swoim państwie: 11 grudnia 1922 został wszak zaprzysiężony jako pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Jednak wiele się nie narządził. I niewątpliwie główny fakt z jego życiorysu, który zna zapewne każdy z Państwa, jest taki, że pięciu dniach sprawowania tego najwyższego urzędu umarł. A dokładniej - został zabity przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego podczas otwarcia salonu sztuki w Zachęcie.
Ta jego dramatyczna śmieć paradoksalnie go unieśmiertelniła. Gdyby normalnie objął urząd i go lepiej lub gorzej sprawował - to przypuszczalnie jego nazwisko byłoby znane jedynie najpilniejszym uczniom przygotowującym się do rozszerzonej matury z historii. Tak jak nazwisko polityka, który był wybrany po śmierci Narutowicza i normalnie rządził Polską w okresie od 1922 do 1926 roku. Może ktoś pamięta, jak się on nazywał?
Natomiast o Nartowiczu i jego śmierci słyszał każdy.
Ale czy ktoś z Państwa wie coś jeszcze na temat tego człowieka?
Obawiam się, że mniej więcej tyle, co o działaniach Tutanchamona!
A tymczasem warto się dowiedzieć, że zanim we wrześniu 1919 powrócił on do odrodzonej Polski po najwyższe godności ale i po przedwczesną śmierć - był wybitnym inżynierem, profesorem i kierownikiem katedry budownictwa wodnego, a także dziekanem w słynnej Politechnice w Zurychu. W tej samej politechnice, której absolwentem był Albert Einstein!
Po ukończeniu tej uczelni (w 1891 roku) Narutowicz pracował jako inżynier najpierw w biurze budowy kolei żelaznej w Sankt Gallen, a potem (w 1896 roku) powierzono mu stanowisko szefa sekcji regulacji Renu. Było to bardzo odpowiedzialne zadanie, bo Ren to jedna z najdłuższych rzek w Europie, przepływająca przez wiele krajów, i jeden z najważniejszych wodnych szlaków komunikacyjnych na naszym kontynencie. Uregulowanie Renu było ważnym zadaniem, a inżynier Narutowicz poradził sobie z tym zadaniem tak dzielnie, że Jego prace zostały nagrodzone na Wystawie Międzynarodowej w Paryżu w 1896. Zwróćmy uwagę: w rok po objęciu stanowiska i w pięć lat po studiach - takie wyróżnienie!
Największą sławę zdobył jednak budując elektrownie wodne. Mówiono o nim, że był pionierem elektryfikacji Szwajcarii. Zbudował liczne elektrownie wodne. Pierwszą w Szwajcarii w Kubel (w pobliżu Sankt Gallen).
Potem w Austrii w Andelsbuch (w Bregenzerwald), we Francji w Refrain (na rzece Doubs), potem znowu w Szwajcarii w Monthey (w kantonie Wallis), we Włoszech w Montjovet (na rzece Dora Baltea), w Hiszpanii w Buitreres (na rzece Rio Guadiaro), potem znowu w Szwajcarii w Etzelwerk (w Einsiedeln), a jego największym dziełem była elektrownia w Mühlebergu pod Bernem.
Gdyby nie zaangażował się w politykę - byłby twórcą wielu jeszcze wspaniałych dzieł inżynierskich, być może równie potężnych i wspaniałych jak sławna elektrownia wodna Hoovera, o której pisałem w innym moim wpisie na tym blogu. Niestety pozwolił sobie wmówić, że powinien jako patriota przyjąć funkcję publiczną, bo Polsce potrzeba mądrego prezydenta. Dlatego zamiast kolejnych dzieł inżynierskich mamy dziś skromny i rzadko odwiedzany grób pierwszego prezydenta niepodległej Polski w podziemiach Bazyliki Archikatedralnej Św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
Osobiście tego żałuję. Uważam, że dobry inżynier, ale także utalentowany lekarz, kreatywny naukowiec, innowacyjny artysta itp. powinien się skupiać na robieniu tego, co umie robić najlepiej. Na kreowaniu tworów techniki, na leczeniu ludzi, na odkrywaniu prawd naukowych, na obdarzaniu wszystkich artystycznym pięknem.
A politykę zostawmy politykom. Oni nic innego nie potrafią...
Kończąc tę małą notatkę o wielkim Polaku pozwolę sobie na żart: Powszechnie uważa się, że powszechny rozgłos gwarantuje głównie dobre urodzenie.
Przykłady Tutanchamona i Narutowicza dowodzą jednak, że czasem wystarczy dobrze umrzeć :-)