
Kilka dni temu spotkała mnie duża radość: 40 lat mojej pracy jako popularyzatora nauki znalazło swoje zwieńczenie w postaci nagrody, przyznanej mi przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz przez Polską Agencję Prasową. Pisałem już o tym w blogu i oczywiście nie zamierzam do tego wracać. Natomiast na marginesie tej miłej uroczystości zacząłem się zastanawiać nad tym, jak wiele ja sam zawdzięczam tym, którzy popularyzowali wiedzę w czasach mojej młodości? I myśląc o tym odkryłem, że całą moją drogę zawodową i wszystkie ważne wydarzenia mojej kariery (ze stanowiskiem rektora AGH włącznie!) zawdzięczam mądrym popularyzatorom, którzy pod koniec lat 50. ubiegłego wieku wydawali pisemko Horyzonty Techniki dla dzieci (w skrócie HTdd). Pozwólcie Państwo, że dzisiaj kilka słów o tym właśnie napiszę, żeby na konkretnym przykładzie mojego życia rozwiać definitywnie wątpliwości tych, którzy się czasem zastanawiają: Czy warto poświęcać czas na popularyzację nauki? Zapewniam, że warto - i zapraszam do lektury.
