Żony, matki i kochanki - taki tytuł miał jeden z kulturowych seriali, jaki moja mama oglądała, kiedy byłam mała. Wtedy za bardzo nie wnikałam w fabułę ani tytuł. Wszystko jednak się zmienia, kiedy się dorasta i chociaż dziś serialu już nie emitują, to sam tytuł idealnie pasuje do tempa i wymagań, jakie stawia przed nami współczesny świat.
Nasze życie nabrało niezwykłego pędu - za karierą, szczupłą sylwetką, awansami lub pieniędzmi. W dzisiejszych czasach trzeba być kobietą spełnioną, bo inaczej już po prostu nie wypada. Chociaż często staramy się zwolnić, to presja społeczna jest tak duża, że po prostu nie potrafimy (i nie chcemy) zrezygnować z czegokolwiek. Chcemy być piękne, młode, dobrze wykształcone, a dodatkowo potrafić wbić gwoździa i wymienić koło w samochodzie. Nam kobietom, ciężko się przyznać, że nasza własna feministyczna rewolucja i honor doprowadziły do momentu w którym nie tylko jesteśmy niezależne, dobrze wykształcone i potrafimy zrobić wszystko, ale przede wszystkim jesteśmy zmęczone, niewyspane - a co za tym idzie często złe i rozczarowane otaczającym nas światem.
Bycie niezależną (finansowo i życiowo) ma swoje ogromne plusy, ale też minusy. Kiedyś to panowie utrzymywali dom, dbali o samochód, wbijali gwoździe i dbali o kobiety - nie tylko własne, ale też te otaczające je na co dzień. Dziś to my, kobiety, nosimy częściej spodnie, a mężczyźni nie otwierają nam już ochoczo drzwi, bo muszą liczyć się z grymasem i wymownym spojrzeniem. Dobre maniery zostały uśpione, a widok kobiet płacących za siebie na randkach lub ciągnących po schodach walizki jest rzeczą niemalże codzienną.
Tęsknię za czasami, kiedy równowaga i dynamika relacji damsko-męskich była zupełnie inna, kiedy kobiety miały czas na siebie, dom i przekazywanie wszystkich kobiecych tajników z pokolenia na pokolenie. Dziś mamy co chciałyśmy, ale czy tego właśnie chciałyśmy?