- Od urodzenia marzyłem o grze w GieKSie! Taki Ruch Chorzów w ogóle nie wchodził w grę. Koledzy z osiedla by mnie chyba za to zabili (śmiech). Gdy byłem mały, tata zabierał mnie często na mecze GKS-u. Później sam zasiadałem na „Blaszoku”. Kilka razy chciałem się wybrać na jakieś wyjazdowe spotkanie, ale niestety rodzice mi tego surowo zabraniali - mówi Tomasz Hołota, były piłkarz GKS-u Katowice i Polonii Warszawa.
"Jesteś tak dobry, jak głośno gwiżdżą na Ciebie kibice rywala" - usłyszał kiedyś jeden z piłkarzy. Komentować wydarzenia w futbolu też nie jest łatwo. A niech gwiżdżą!
Mając 17 lat zadebiutowałeś w pierwszym zespole GKS-u Katowice. Duża sprawa dla 17-latka.
Racja, bardzo duża. Akurat debiutowałem przy wyniku niekorzystnym dla naszej drużyny i przede wszystkim przy pustych trybunach, więc może nie był to debiut marzeń, ale i tak bardzo się cieszyłem i marzyłem o tym, aby tych meczów było coraz więcej.
Od dziecka marzyłeś o grze w GieKSie?
Od urodzenia! Taki Ruch Chorzów w ogóle nie wchodził w grę. Koledzy z osiedla by mnie chyba za to zabili (śmiech). Gdy byłem mały, tata zabierał mnie często na mecze GKS-u. Później sam zasiadałem na „Blaszoku”. Kilka razy chciałem się wybrać na jakieś wyjazdowe spotkanie, ale niestety rodzice mi tego surowo zabraniali.
Dzisiaj masz 22 lata, a na swoim koncie 85 spotkań w I lidze. Dużo…
A tylko kilka dobrych (śmiech). Tak na poważnie, to trochę się tego nazbierało. Na pewno zebrałem doświadczenie i później przechodząc do Polonii Warszawa było mi łatwiej wejść do drużyny. Nie musiałem się już ogrywać, tylko „z miejsca” byłem gotowy do gry na poziomie Ekstraklasy. Myślę, że pomogłem GieKSie na tyle na ile umiałem i w każdym meczu dawałem z siebie wszystko.
Od kogo mogłeś uczyć się futbolu w Katowicach? Był tam w ogóle ktoś od kogo można było coś podpatrzeć?
Na pewno był to trener Adam Nawałka, który mnie wprowadził w seniorską piłkę. Za jego kadencji zaliczyłem debiut i to on poświęcał mi dużo czasu: rozmowy, dodatkowe indywidualne treningi… Jestem mu bardzo wdzięczny za to, że poświęcał mi tyle czasu.
W Katowicach było ciężko? Pod względem finansowym i sportowym?
W Katowicach przede wszystkim mieszkałem z rodzicami, więc pod względem finansowym nie było źle. Zawsze miałem zapewnione jedzenie, czy podwiezienie na trening. Jeśli chodzi o aspekt sportowy, to było to dla mnie idealne miejsce . Stawiano na mnie, więc miałem szansę na rozwijanie się jako piłkarz. Zawsze będę za to wdzięczny GieKSie!
Zdarzyło ci się na coś narzekać?
Szczerze, to na nic. Jak dla mnie, najważniejsza w tych czasach była możliwość grania, bo tylko tak mogłem stawać się coraz to lepszym piłkarzem. Nie patrzyłem na to, czy płacą, czy nie. Skupiałem się tylko na grze.
A inni? Jak twoi koledzy radzili sobie z sytuacją w GieKSie?
Młodzi myśleli o rozwoju i grze, a nie o pieniądzach. Wiadomo, że ci starsi, którzy mieli rodziny , dzieci , czy jakieś inne zobowiązania, mieli naprawdę ciężko i czasem sam się zastanawiałem jak oni dawali sobie radę nie dostając pensji przez ponad pięć miesięcy...
Niektórzy musieli zostać w GKS-ie. Ty, kiedy pojawiła się oferta z Polonii, nie zastanawiałeś się długo i odszedłeś?
Na początku muszę zaznaczyć, że to była jedyna konkretna oferta z innego klubu. Cała reszta, to były tylko i wyłącznie zapytania. Chciało pozyskać mnie kilka innych klubów, ale… za darmo. Ja miałem wpisaną w kontrakcie klauzulę wynoszącą 1 mln. zł. W końcu wysłałem pismo o rozwiązanie kontraktu, ale nie chciałem tego zrobić klubowi, chciałem żeby GieKSa przynajmniej coś ze mnie miała. Zaległości które miałem, sięgały pięciu wypłat i przeszły ostatecznie na Polonię Warszawa. Wiesz co jest najlepsze? Do dnia dzisiejszego ich nie zobaczyłem!
Miałeś inne wyobrażenia co do Polonii Warszawa?
Przyjechałem na obóz Polonii do Gutowa Małego i zastałem ciekawą drużynę ,w której była dobra atmosfera i naprawdę dobrzy piłkarze. Pierwsza moja reakcja była więc jak najbardziej pozytywna. To była solidna ekipa.
Ireneusz Król obiecywał "raj"?
„Raju” może nie obiecywał, ale obiecywał na pewno, że będą regularne wypłaty , dosyć duże premie meczowe. Mówił, że będzie normalnie. Ja, szczerze mówiąc, traktowałem to wszystko trochę z przymrużeniem oka, bo wiedziałem jaka była sytuacja w GieKSie. Wolałem być pozytywnie zaskoczonym niżeli na odwrót.
Jak porównałbyś późniejszą sytuację w Polonii, do tej która była w GKS-ie?
Obie były bardzo podobne. W Polonii pojawiały się osunięcia w wypłatach już od początku „panowania” w klubie Króla, ale chyba nikt nie spodziewał się, że to aż tak daleko zajdzie… Klub nie otrzymuje licencji i praktycznie wszystko musi budować od nowa. Było mnóstwo ciekawych historii związanych z Królem, itp… Mieliśmy naprawdę zgraną paczkę. Mimo tych różnych problemów, aż chciało się przychodzić do szatni i po prostu tam być.
Kto wpadł na pomysł, aby zacząć "nabijać się" z Ireneusza Króla?
„Nabijania się” jako takiego nie było . Oczywiście były różne uszczypliwe żarty dotyczące sytuacji panującej w klubie, ale to jest normalne, gdy w szatni siedzi ponad dwudziestu facetów…
Mówisz o tej dobrej atmosferze… Nie wierzę jednak, że cały czas było tak różowo i wesoło…
Ale to prawda! Od początku, jak i do ostatniego dnia, w klubie panowała świetna atmosfera , co było widoczne na boisku i po za nim . Nawet chodziły słuchy, że była to najlepsza atmosfera w klubie od niepamiętnych czasów…
Bez pieniędzy nie wyżyjesz…
Ok. Był stres jak przychodziły rachunki za mieszkanie czy za cokolwiek innego . Na boisku tego nie było widać. Wiedzieliśmy po co wychodzimy na mecz. Mieliśmy określone zasady przez trenerów i to między innymi dlatego tak dobrze prezentowaliśmy się w niektórych meczach.
W Polonii byłeś jednym z podstawowych jej zawodników. Ciążyła na Tobie duża odpowiedzialność?
Na początku oczywiście musiałem sobie to miejsce wywalczyć. Cieszę się, że trener Piotr Stokowiec obdarzył mnie zaufaniem. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jak tylko byłem zdrowy to grałem ile się dało. Od razu złapałem z trenerem Stokowcem wspólny język. Wiedziałem czego ode mnie wymaga i starałem odwdzięczać mu się dobrą grą na boisku.
Poziom I ligi, a Ekstraklasy bardzo się różni?
Oczywiście, że jest różnica . W I lidze często grało się , z pominięciem drugiej linii. Ze względu na moją pozycję miałem mniej piłki przy nodze. W Ekstraklasie jest jednak większa kultura gry. Można tę piłkę dobrze i z pomysłem rozegrać. Różnica dotyczy również samej oprawy spotkań. Nowoczesne stadiony , kamery, cała otoczka… To wytwarza większą adrenalinę.
Co dalej z Tobą? Gdzie zagrasz w nowym sezonie?
Mój menager prowadzi negocjacje. Myślę, że już w tym tygodniu będzie wiadomo w jakiej drużynie zagram. Myślałem o wyjeździe zagranicę , ale chyba potrzebuję jeszcze trochę „ograć się” w polskiej Ekstraklasie. No i język. Przede wszystkim muszę się go jeszcze poduczyć…