Nie milkną komentarze o wschodzącej gwieździe ostatnich dni. Można powiedzieć, że stał się politycznym celebrytą. Media się nim żywią. Uznaje tylko prawdę najprawdziwszą - czyli swoją prawdę. Wydawało się, że jego kariera polityczna jest już tylko historią. Zresztą, kto o nim wcześniej pamiętał? Wydaje mi się, że bardzo wąska grupa ludzi. Nic dziwnego.
Wszystko zaczęło się od Narodowego Święta, które przypada na 11 listopada. Daruję sobie historię, bo, jak mniemam - czytają to ludzie inteligentni. W dniu tym, na warszawskich ulicach, zapanował chaos. I tak dalej, i tak dalej. W końcu doszło do ekwilibrystycznego przemówienia Artura Zawiszy. Inaczej nazwać tego nie mogę, ponieważ nadawało się to do cyrku.
Później były już tylko durnowate wypowiedzi dla różnego typu mediów. Słuchając tego wszystkiego, aż się łapałem za głowę. Powstała nawet inicjatywa, która miała zdyskredytować prominentnego polityka ze świata przekazu publiczno-medialengo. Nic bardziej mylnego, to tylko nakręcało machinę na rzecz Jegomości. Chyba się tym wszystkim podniecił.
,,Przez całą szkołę średnią i część studiów żyłem w półcelibacie''. Takie słowa wypowiedział skrajnie prawicowy społecznik. Wnioskować można, że trochę grzeszył. Nie był święty. Mylił się. Każdy ma do tego prawo. Ale jeżeli ktoś popiera faszystowskie bojówki, a także używanie przemocy wobec innych demonstrantów, to zasługuje na wieczne potępienie. Nawet półcelibat tutaj nie pomoże.
Doszły mnie słuchy, że Artur Zawisza zyskał swoich zwolenników, którzy nalegali, aby utworzył własną partię polityczną. Może to sobie wybić z głowy. Konstytucja RP zakazuje formowania partii politycznych, które niosą ze sobą wątki faszyzmu i antysemityzmu. Bogu dzięki. I tym sposobem dochodzimy do puenty.
Polityczna masturbacja - to nic innego, jak tylko chwilowe zaspokojenie własnego Ja.