Trzeci rok z rzędu ulice Warszawy zostały z okazji święta niepodległości oddane w panowanie "bojownikom o patriotyzm" przez prezydent Warszawy i policję. Okazuje się, że w ramach nowej tradycji każdego roku centrum stolicy środkowoeuropejskiego państwa pozostaje przez kilka godzin pod kontrolą nacjonalistycznych bojówkarzy. Pod płaszczykiem wartości narodowych, katolickich i patriotycznych agresywni mężczyźni mogą rzucać koktailami Mołotowa w skłot, który jest miejscem życia m.in. dla eksmitowanych rodzin
Analityk, w czasie wolnym przygotowuję audycję "Dość przemocy!" w Radio TOK FM
W tym roku policja oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zastosowały wobec narodowców taktykę strusia. Minister Sienkiewicz uznał, że można oddać kontrolę nad sytuacją organizatorom marszu oraz ich bojówce tzw. Straży Niepodległości. Bojówkarze mogli więc spokojnie odłączyć się od marszu i wybijać szyby w skłocie Przychodnia. Socjolożka Anna Zawadzka w rozmowie w radio TOK FM zauważyła, że napad na Przychodnię niewiele się różnił od międzywojennych pogromów organizowanych przez ONR i MW. Widać największym wyczynem dla młodych nacjonalistów jest pobicie "lewaka", wybicie szyby w cudzym domu, atak na ambasadę, podpalenie Tęczy na placu Zbawiciela oraz sterroryzowanie okolicznych mieszkańców. To wszystko działo się pod czujnym okiem warszawskich policjantów, którzy stali na rogu ulicy 50 metrów od Przychodni. Pałkarze narodowców byli doskonale wyposażeni w koktaile Mołotowa, kije, młotki, race i kominiarki. Tylko policja i minister Sienkiewicz "nie wiedzieli", że atak zostanie skierowany na Przychodnię i "nie mogli interweniować", by nie prowokować narodowców.
Polska skrajna prawica idzie wytyczoną drogą greckich neonazistów, którzy najpierw zorganizowali się w organizację paramafijną, a potem dzięki nieudolności greckiej elity politycznej i słabo skrywanej życzliwości policjantów i służb specjalnych dostali się do parlamentu. Zabójstwo Pavlosa Fyssas przez członka Złotego Świtu przyczyniło się do nagłego obudzenia greckich polityków oraz tamtejszej policji i służb.
Ciągle nie potrafię zrozumieć jak to jest możliwe, że neonazistowskie bojówki z Białegostoku mogą trzykrotnie próbować podpalić mieszkania imigrantów w tym mieście przy całkowitej bierności i nieudolności policji. W przypadku przemocy ze strony skrajnej prawicy w Polsce nie mam żadnego zaufania do skuteczności polskiej policji i prokuratury. Tym bardziej nie wierzę, aby sprawców napadu na Przychodnię złapała warszawska policja i prokuratura, które nie były w stanie wyjaśnić sprawy zabójstwa Jolanty Brzeskiej oraz zastrzelenia przez warszawskiego policjanta Maxwella Itoya.
W Kraju Basków, Irlandii Północnej, Skandynawii oraz w Niemczech do pojawienia się ludzi gotowych zabić w imię ojczyzny nie był potrzebny wielki kryzys, ani wielkie niepokoje społeczne. W każdym z tych krajów działały inne organizacje polityczne, które tym samymi słowami usprawiedliwiały zabójstwa: ojczyzną i patriotyzmem.
Jest kwestią czasu kiedy narodowcy osiągną "sukces" w postaci spalenia żywcem lub zakatowania jakichś anarchistów lub "lewaków". W zeszłym roku z okazji Dnia Niepodległości bojówkarze Narodowego Odrodzenia Polski we Wrocławiu bardzo się starali zakatować na śmieć mieszkańca skłotu Wagenburg przy zerowej reakcji policji. Tak jak sprawcy ataku na Przychodnię w tym roku, sprawcy napadu na Wagenburg pozostają "nieznani".
Rozwiązaniem problemu przemocy ze strony skrajnej prawicy nie jest organizowanie przez prezydenta Komorowskiego marszu zadowolonych z własnego patriotyzmu mieszczan. Aby powstrzymać przemoc "prawdziwych patriotów" potrzebny jest społeczny sprzeciw wobec przemocy i nienawiści przeciwko "Obcym" i "Innym". Niestety wszystko wskazuje na to, że zamiast odrobić grecką lekcję będziemy powtarzać tamtejsze błędy na naszym rodzimym gruncie.
Nie są to zresztą nowe błędy. Julian Tuwim w "Kwiatach polskich" tak opisywał społeczną rzeczywistość dwudziestolecia międzywojennego, której opis jest nadal aktualny:
Bo jeśli dla znacznej części społeczeństwa mieszkańcy skłotu to "śmiecie", a imigranci to "brudasy, które powinny wrócić do swojego kraju", to dlaczego narodowcy nie mieliby wprowadzać w życie polityki spod znaku noża i pałki.