Kampania przeciwko inwestycjom górniczym w Tybecie: www.sft-canada.org/china-gold-stop-mining-in-tibet
Kampania przeciwko inwestycjom górniczym w Tybecie: www.sft-canada.org/china-gold-stop-mining-in-tibet Students for a Free Tibet Canada

Stosunkowo dawno w polskich mediach nie informowano o wydarzeniach związanych z Tybetem. Kolejne samospalenia są już chyba zbyt powszechne, by odnotowywać każde z nich. Jednak ostatnio na paru rodzimych portalach mogliśmy zauważyć doniesienia z Dachu Świata - wszystko za sprawą katastrofy w kopalni złota, którą z góry określono tybetańską.

REKLAMA
Schemat myślowy jest prosty - jeśli coś dzieje się w Tybecie, to jest tybetańskie. Zastanawiające, że w innych przypadkach pisze się po prostu o Chinach - przecież w końcu Tybet nie jest niepodległym państwem.
Słowem wstępu, co do samego zdarzenia: 29 marca w okręgu Meldrogunkar (chn.: Maizhokunggar), 60 km od Lhasy, na wysokości ponad 4600 m n.p.m., w kopalni złota Gyama (chn.: Jiama) osunęła się ziemia (pod nią znalazło się 83 osoby - według rządowych mediów 81 z nich to Hanowie, 2 - Tybetańczycy; nikt nie przeżył), zakrywając obszar ok. 3-4 km kw. Rządowa agencja informacyjna Xinhua za przyczynę zdarzenia podała "katastrofę naturalną", nie odwołując się jednak do żadnych uzasadnień ani badań terenu. Tragedia ta nie jest jedyną w swoim rodzaju. Środki masowego przekazu informują o niej w tak doniosły sposób prawdopodobnie ze względu na liczbę ofiar - 83 osoby to całkiem pokaźna suma, której wymiar trafia do wyobraźni potencjalnych odbiorców. Kto by się na poważnie przejął kolejnym doniesieniem o losie cierpiących na skutek opresyjnej polityki jednostek?
logo
Rysynek z agencji Xingua, z hasłem "Obsunięcie ziemi spowodowane katastrofą naturalną w kopalni China Gold Group’s Gyama Mine" HPPE

Jednak trzeba wiedzieć, że na mniejszą skalę przypadki takie zdarzają się bardzo często, o ile nie codziennie. Działalność Chin nastawiona jest na wykorzystanie bogactw naturalnych Tybetu bez względu na konsekwencje i stan środowiska. Budowanie tam, zmienianie biegu rzek (woda w Chinach jest już na tyle zanieczyszczona, że nie nadaje się do czegokolwiek, a skoro w pobliżu znajdują się jeszcze jakieś źródła, to nic nie stoi na przeszkodzie, by z nich skorzystać), kopalnie przeróżnych surowców - to tylko część długiej listy, którą nikt zdaje się nie przejmować. Ludzie dowiadują się o faktycznym obrazie rzeczywistości tylko za sprawą zdarzeń takich jak te - kiedy śmierć jest na tyle spektakularna, by ktoś na drugim końcu świata uronił bezproduktywną łezkę. Na co dzień jednak nikt nie raczy informować o chińskiej polityce niszczącej w zastraszającym tempie dziewicze pozostałości Kraju Śniegów. Częściej można spotkać się z opiniami jakoby podobna aktywność przyczyniała się do rozwoju "zacofanych terenów", przynosząc "zbawczą cywilizację" uśmiechniętym i zawsze pogodnym Tybetańczykom.
Niestety de facto ani Tybetańczycy nie są uśmiechnięci ani nie można mówić tu o żadnym rozwoju. Milczenie jest mimo wszystko wygodniejsze, a okazyjne informowanie o większych katastrofach zdaje się usprawiedliwiać sumienie - przecież nie można wówczas nikomu zarzucić braku zainteresowania "kwestią tybetańską". Jednak szkopuł tkwi w tym, że owa kwestia dotyczy nie tylko terenu tragedii, ale również całego środowiska będącego swoistą siecią naczyń połączonych - degradacja jednego z nich odbija się mocno i wyraźnie na pozostałych.
logo
Osuwisko w kopalni w Gyamna pochłonęło 83 osoby, z czego 2 było Tybetańczykami, resztę stanowili pracownicy z różnych części Chin. High Peaks Pure Earth

Wygodną przyczyną tego dramatycznego zdarzenia podawaną przez chińskie media jest "naturalne obsunięcie". Takie ujęcie sprawy ucina z miejsca wszystkie dyskusje, przenosząc każdy rodzaj odpowiedzialności z czynnika ludzkiego na ten od niego niezależny, "naturalny". Jednak czy w tym przypadku można mówić o czymkolwiek "naturalnym"? Działalność kopalni w tym rejonie trwa już od lat, co w żadnym stopniu nie współgra ani ze środowiskiem ani nawet z wierzeniami.
Gyama bowiem jest związana z Songtsenem Gampo, wielkim władcą Tybetu, co oznacza, że jest miejscem wyjątkowym, które tym bardziej nie powinno być narażone na tego typu perturbacje i ingerencje. W rzeczywistości jednak teren ten przeznaczony jest na działalność górniczą, mającą w poważaniu szkodliwe efekty przezeń wytwarzane. Dzienne wydobycie materiału sięga 12 tys. ton (!), co stawia Gyanmę na szczycie pod tym względem.
Władze doskonale zdają sobie sprawę z rezultatów tego typu aktywności. Co więcej, robią wszystko, by nikt o nich się nie dowiedział. Przykładem niech będzie portal Sina Weibo, którego właścicieli poinstruowano, by usuwali wszelkie dyskusje na ten temat (przed podjęciem tych kroków pojawiły się wpisy dementujące doniesienia o "naturalnej katastrofie", informujące o nadmiernych wykopaliskach, a także wzywające Chiny do opamiętania się). O ile można z łatwością zablokować komentarze w wirtualnej przestrzeni, to te w rzeczywistości są już wyzwaniem wyższego rzędu; i może na chwilę obecną tego nie widać, może Chiny nadal nie zauważają oporu, usuwając ze swojej drogi wszystko, co niewygodne i nasączone prawdą. Jednak taka taktyka nie doprowadzi ich do żadnego celu, szkodliwa działalność prędzej czy później zwyczajnie do nich wróci. Ciekawe tylko, czy wtedy również nazwą to "naturalną katastrofą".