Łodzik, tegoroczna foka.
Łodzik, tegoroczna foka. K. E. Skóra / fokarium.pl
Reklama.
Foki szare rodzą na przełomie lutego i marca. Chociaż na polskim brzegu nie udało się od wielu lat udokumentować narodzin tych morskich ssaków, to możemy je obserwować w helskim fokarium. W tym roku na świat przyszły trzy foki, które należą do pokolenia „Ł”, bo mają imiona zaczynające się od tej litery, czyli Łodzik, Ławica i Łacha. To już wieloletnia tradycja fokarium, że kolejne pokolenie fok, nazywane jest w porządku alfabetycznym.
Maluchy po trzech tygodniach matczynej opieki, zostaną przez nią opuszczone, tak jak dzieje się w naturze. Potem przejdą specjalny trening pod okiem opiekunów z fokarium, aby w maju lub czerwcu rozpocząć dorosłe życie, po tym jak zostaną wypuszczone do Bałtyku.
Foki urodzone w naturze nie czekają na moment wypuszczenia przez ludzi, ale do chwili, kiedy skończą się im zagrodzone w organizmie zapasy, i ruszą do morza w poszukiwaniu pokarmu. Foki szare nie są jednak tak liczne na naszym wybrzeżu jak kiedyś, jeszcze 100 lat temu. Zostały wybite przez ludzi, i dopiero od niedawna znów zaczęły być – niestety wciąż rzadkimi – gośćmi. Najczęściej możemy je obserwować w Ujściu Wisły, gdzie znajdują się odizolowane od lądu łachy, zapewniające fokom spokojny odpoczynek.
Chociaż nie udało się przez okres ostatnich trzydziestu lat udokumentować ponownych narodzin fok szarych w naturze, to na naszym brzegu za chwilę mogą pojawić się, wzorem lat ubiegłych, szczenięta fok. Mogą odpoczywać na plaży, ale mogą też potrzebować pomocy. Jeżeli ktoś zobaczy małą fokę powinien niezwłocznie zadzwonić do Błękitnego Patrolu WWF – numer telefonu, który przyda nam się nie tylko wiosną nad Bałtykiem, to 795 536 009. Patrolowicze mieszkają wzdłuż całego polskiego wybrzeża i zostali przeszkoleni w zakresie udzielania pierwszej pomocy w takich przypadkach, jeśli taka będzie potrzebna. Dzięki zgłoszeniu foki możemy ocalić jej życie. Pamiętajmy tylko o tym, że należy zapewnić spokój zwierzęciu. Nie podchodźmy do niej.
Tymczasem na południu Polski, w Bieszczadach, obudziły się niedźwiedzie. W ubiegłym tygodniu pierwszy sygnał po przebudzeniu wysłał nadajnik z obroży niedźwiedzia o imieniu „Wołosaty”, którego wędrówkę śledzi doktor Wojciech Śmietana, ekspert w projekcie WWF Polska. A skoro niedźwiedzie już wstają, to z pewnością, pachnie już wiosną, pomimo że szczypie mróz i pada śnieg.