Ksiądz Krzysztof Charamsa wydał oświadczenie. Jest ono tak kuriozalne, że właściwie należałoby je przytoczyć w całości, ale z uwagi na obszerność tego doniosłego dokumentu i bardzo liczne, męczące powtórzenia ograniczę się tylko do kilku – moim zdaniem – istotnych fragmentów.
„Po długiej refleksji, po wielu walkach wewnętrznych i modlitwie, po licznych rozmowach z kapłanami homoseksualistami i nie tylko, i w końcu po znalezieniu osoby, którą kocham, rosnąc każdego dnia w relacji miłości, podjąłem decyzję o publicznym ogłoszeniu mojej naturalnej orientacji osoby homoseksualnej, dumnej i szczęśliwej z bycia tym, kim jest…. Dziś chciałbym tylko podzielić się radością wolności i wyzwolenia, głębokim szczęściem, jakie płynie z możliwości – powiedzenia publicznie. Mój Boże, jestem gejem. Jestem szczęśliwym gejem, jestem szczęśliwy i dumny, że jestem tym kim jestem, osobą homoseksualną… Moje wyzwolenie dedykuję fantastycznym osobom LGBT, jako mój pokorny hołd dla naszej woli normalnego życia, dla odwagi tych wszystkich, co przeciwstawiają się oprawcom naszej godności… Dziś muszę prosić osoby homoseksualne o przebaczenie dla mojego homofobicznego Kościoła, o przebaczenie za każdy raz, gdy współpracowałem moim cierpiącym milczeniem, gdy godność osoby ludzkiej, tylko dlatego, że homoseksualna, była deptana za murami tej instytucji, którą dziś już mam za sobą, za moimi plecami”.
Można powiedzieć, że wystarczy tych logicznych i intelektualnych nonsensów w rodzaju „cierpiącego milczenia”, lub „oprawcy godności”, a przede wszystkim tego ładunku nienawiści do Kościoła. Ciekawe też musiały być te „modlitwy” i do kogo kierowane, bo chyba nie Autora słów – zbuduję Mój Kościół i bramy piekielne Go nie zwyciężą Jezusa Chrystusa? Ksiądz, a właściwie już tylko p. Charamsa, bo sam wykluczył się nie tylko ze stanu kapłańskiego, ale ze wspólnoty Kościoła kłamiąc i oczerniając Kościół i podkreślając, że tę instytucję ma już za sobą, za swoimi plecami, robi z siebie ofiarę prawie męczennika, tylko nie wiadomo dlaczego. Przecież wstępując do seminarium wiedział, że obowiązuje celibat i dziesięć przykazań w tym szóste, a także posłuszeństwo przełożonym.
Nie jest to przypadek nowy. Od czasów Judasza mamy do czynienia z różnego rodzaju zdrajcami, renegatami i oszczercami opluwającymi z różnych powodów i motywów Kościół. Przewidział to Pan Jezus, gdy mówił – nienawidzić Was będą z Mojego powodu i wszystko zło mówić przeciwko Wam. Bardzo różne były i nadal są motywy zachowań renegatów i apostatów, od czasów Juliana Apostaty z reguły jest to sprzeniewierzenie się nauce Kościoła, odrzucenie któregoś z przykazań i zamiast przyznanie się do grzechu i skorzystanie z sakramentu pokuty atakowanie Kościoła.
U podstaw takiego zachowania najczęściej leży pycha. Tak też jest najpewniej w przypadku p. Charamsy. Zakochał się w innym homoseksualiście i obraził na Kościół. To zupełnie tak jakby proboszcz zakochał się w parafiance i zaatakował Kościół za to, że obowiązuje celibat. Chciałby jednocześnie założyć rodzinę i pozostać księdzem. Czy p. Charamsa nie wiedział wstępując do seminarium, że w Kościele Katolickim jest celibat, czy nie wiedział o szóstym przykazaniu (nie cudzołóż)?
Zakochał się i „rośnie” każdego dnia. To ludzka rzecz, ale dlaczego udaje idiotę i pisze panegiryk na cześć homoseksualistów? Dlaczego udaje głupiego sugerując, że nie wie, że sama orientacja homoseksualna nie jest grzechem, ale praktykowanie homoseksualizmu tak. Dokładnie tak samo, jak łamanie innych przykazań. Kłamie mówiąc o „naturalnej orientacji” homoseksualnej i jakiejś niezrozumiałej dumie z powodu bycia homoseksualistą. Ta orientacja nie jest naturalna. Naturalny biologicznie jest heteroseksualizm, bo tylko on gwarantuje rekombinację genów i zachowanie gatunku. Co nie znaczy, że inna orientacja powinna być dyskryminowana. Jest efektem genetycznym, jak wszystkie odchylenia genetyczne niezawinionym przez nosiciela i jest przestępstwem prześladowanie kogokolwiek z powodu takiej orientacji. Tak samo jak daltonizm, hemofilia i bardzo wiele innych wywołanych genotypowo stanów. Ale jest coś dziwacznego, gdy homoseksualiści mówią o „dumie” z powodu tego, że są gejami. To trochę tak, jakby dumny był ktoś z powodu czynnika Rh-.
Pan Charamsa identyfikuje się z innymi homoseksualistami, gratuluje im i jest dumny z tego, że jest taki jak oni. To można zrozumieć. Każda pliszka swój ogonek chwali. Zafundował nam jednak dość obrzydliwy spektakl z głaskaniem i czułościami skierowanymi do swojego „partnera”, którego bardzo kocha. Nie przypominam sobie, aby jakiś ksiądz fundował podobny spektakl z konkubiną. Publicznie demonstrowane uczucie do „partnera” bardzo przypominało gejowskie parady i było chyba najbardziej obrzydliwym fragmentem ponurego spektaklu z p. Charamsą w roli głównej.
Nie wydaje mi się, aby wrogom Kościoła, do których dołączył kolejny eksksiądz udało się osiągnąć swój cel, jakim jest najpewniej osłabienie Kościoła i religii katolickiej. Ona opiera się na niewzruszonych fundamentach prawdy i miłości. Dobrze pamiętam popierany i rozpowszechniany przez komunistów paszkwil ks Leonarda Świderskiego – Oglądały oczy moje, obrzydliwości wypisywane przez „Argumenty”, „Fakty i mity” itp. Kościół przetrwał nie takie wyzwania jak frustracje homoseksualisty, który znalazł „miłość” swojego życia. Kłamstwa i nienawiść, które możemy oglądać w wydaniu gwiazdy jednego sezonu, rozgoryczonego i udającego głupiego eksksiędza (trzeba przyznać, że dość dobrze, prawie nieodróżnialnie, który z pewnością znajdzie wielu zwolenników i obrońców) przeminą tak jak wszystkie dotychczasowe tego rodzaju.