1. września odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej w Warszawie. Moim zdaniem całkowicie zbędna. Przecież było jasne, że zamieni się ona w festiwal chamstwa , prostactwa, nieuctwa i hipokryzji. Na sesję przyszli dobrze zorganizowani „rycerze” z politycznego i nie tylko marginesu, plus kilku macherów z PiS-u dyrygujących jakąś częścią tej klaki. Przeciwko dość osamotnionej Pani Prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz i dzielnej Przewodniczącej Rady Pani Ewie Malinowska-Grupińskiej oraz kilku osobom wystąpił wrzeszczący i obrażający Panią Prezydent bezmyślnie wykrzykujący demagogiczne hasła podekscytowany tym, że jest w telewizji tłumek. Główne hasło „dymisja” oznaczało przekazanie władzy w Warszawie PiS-owi, który reprezentowany przez charyzmatycznego intelektualistę p. Sasina, który wszystkie wybory w Warszawie przegrywa i tylko tego rodzaju chuligańska rozróba może wynieść partię Kaczyńskiego do władzy w Warszawie. Ale generalnie PiS milczy, bo w kwestii reprywatyzacji zawsze był przeciw. W konkretnych sprawach reprywatyzacji domów i działek działania Lecha Kaczyńskiego niczym nie różniły się od działań jego poprzedników i następców, więc PiS nie bardzo ma argumenty, ale to nie przeszkadza w szczuciu i nagonce – specjalnościach tej partii.
Kaczyński sformułował kilka lat temu nawet podobną do bolszewickiej doktrynę, że jest przeciw reprywatyzacji, bo nie mogą biedni płacić bogatym. Przeciwko reprywatyzacji z różnych powodów były wszystkie w zasadzie partie (najmniej PO, ale i tam była spora grupa związana z Rydzykiem, która poparła veto prez. Kwaśniewskiego w tej sprawie), a potem tylko Pani Prezydent Waltz walczyła o reprywatyzację w Warszawie.
W sumie mieliśmy spektakl chamstwa, nie wiem dlaczego prawie nikt nie przyszedł bronić Pani Prezydent, co trochę przypominało atmosferę po debacie przedwyborczej. Pani Prezydent nie powinna przejmować się awanturnikami, robić swoje i nie oddawać Warszawy, bo widzieliśmy łapska, które się po Warszawę wyciągają.