Tym razem mamy kryzys daleko poważniejszy niż w przypadku czarnego protestu wywołanego bezmyślnie głupią i pełną pogardy dla normalnych ludzi ustawą aborcyjną. Wtedy pisowskim geniuszom wystarczyło odwagi i sił na jeden dzień, aby powtarzać idiotyzmy o "cywilizacji śmierci", a wycofanie się z nich oznaczało jedynie irytację najgłupszych fanatyków i ciasnych tępych niedouczonych bigotów oraz histeryczne dewotki bredzące o "dziecięciach". To nie są środowiska, które mają jakąkolwiek siłę i potencjał wyborczy. Tym razem na szczęście jest inaczej. Trwające od kilku dni protesty nie słabną i być może w najbardziej niesprzyjających warunkach zewnętrznych (zima, święta, zmęczenie) dojdzie do ostatecznej konfrontacji z pisowskim reżimem? Prawie każde polskie powstanie wybuchało nagle, w złym czasie, nieprzygotowane - zaskakując świat.
Po raz kolejny nic niewarte okazały się wszystkie rady i przepowiednie ekspertów oraz sondażownie, które pisały o powszechnym poparciu dla PiS-u. To poparcie zobaczył Kaczyński 13. grudnia 2016 r. w postaci małej grupki pod pomnikiem Witosa przypominającej świadków Jehowy rozdających swoje odezwy o końcu świata i olbrzymią manifestację KOD-u (w skali kraju ponad 100 tysięcy, a w Warszawie około 35 000). Dlatego plotąc to co zwykle był wyraźnie speszony, rozkojarzony, rozglądał się na boki i gubił wątek. Wyglądał trochę jak Ceausescu na swoim ostatnim wiecu. Wszyscy eksperci opisujący jaką to świetną i prospołeczną politykę prowadzi PiS, że Kaczyński zmusi w końcu społeczeństwo jak Orban do kapitulacji, bo wszyscy zobaczą, że protesty nic nie dają, wszystkim opisującym ostateczny koniec wolności w Polsce, a potem w Europie, proponuję, aby zmienili zawód. Ile można czytać o słabnącym KOD-zie, beznadziejnie słabej opozycji, która zamiast dyskutować o programie organizuje protesty, które dają pisowcom okazję do chwalenia się, że przecież w Polsce każdy może demonstrować i panuje demokracja. Do tego samego mniej więcej namawiała nas p. Szydło mówiąc o opozycji, która organizuje awantury, krzyczy, protestuje zamiast merytorycznie dyskutować z wspaniałym rządem. Obrzydliwe w swym zakłamaniu wystąpienie Szydło, ociekające nienawiścią i właściwie wzywające do wojny domowej przemówienie Brudzińskiego (mniej więcej coś w rodzaju pogróżek gen Witaszewskiego zwanego "gazrurką - z epoki Bieruta i Gomułki) świadczą chyba o wyczerpywaniu się możliwości porozumienia. Być może PiS uważa, że do wewnętrznego starcia i tak dojść musi i lepiej, aby odbyło się ono teraz, a nie w chwili, gdy nadejdzie nieuchronny kryzys gospodarczy?
Jedno nie ulega wątpliwości rozwiązanie tego kryzysu w drodze użycia siły i mniej lub bardziej krwawej pacyfikacji oznaczać musi koniec reżimu Kaczyńskiego. Wydaje mi się, że rozmowy przedstawicieli opozycji z p. Dudą są niepotrzebne i szkodliwe. Duda może sobie do woli rozmawiać z Kukizem i Kaczyńskim i ten pierwszy nawet może odgrywać rolę opozycji mniej więcej takiej jak PRON. Prowadzi to bowiem do uwiarygodniania p. Dudy, który jest wyłącznie marionetką w rękach Kaczyńskiego i nie ma żadnej realnej władzy. Najpewniej chodzi mu też o to, aby przy okazji protestów społecznych pokazać zatroskane oblicze męża stanu i pochylić się nad problemami i losem narodu. Ta walka rozegra się na ulicach, być może w gmachu Parlamentu, albo w kilku innych miejscach, ale z pewnością nie p. Duda będzie o losie demokracji w Polsce decydował. Z punktu widzenia celowości zawarcia jakiegoś, siłą rzeczy i tak krótkiego, porozumienia, bo z PiS-em innego zawrzeć się nie da, ma większy sens rozmowa z Karczewskim, nawet z Kuchcińskim. Są oni oczywiście tak samo zależni od Kaczyńskiego jak p. Duda, a więc stronniczy i niewiarygodni, ale nie udają prezydenta wszystkich Polaków i nie robią napuszonych min kieszonkowego Metternicha na urlopie. Liczymy oczywiście na pomoc demokratycznych państw przede wszystkim Unii. To jest jak w stanie wojennym walka o godność i wolność Polski, ale także walka z zalewającą Europę falą nacjonalizmu, populizmu, podłości i głupoty. I jeszcze jedno dziękuję KOD-owi za zorganizowanie manifestacji pod siedzibą PiS-u, tak jak kiedyś pod KC PZPR, a nie pod sejmem, co było niesłusznym dowartościowaniem tej instytucji i bardzo proszę media (oczywiście autentyczne, a nie sprzedajne pisowskie) o pokazywanie Kaczyńskiego w aucie, jak wyjeżdża z sejmu korzystając z policyjnej ochrony rozbijającej demonstrantów - to zdjęcie powinno mu towarzyszyć do końca życia jak palenie kukły Wałęsy.