
Przez cztery dni algierskie wojsko próbowało uwolnić zakładników przetrzymywanych przez islamskich porywaczy w kompleksie gazowym w Algierii. Mimo, że w wyniku szturmu zabito wszystkich terrorystów, bilans akcji jest tragiczny: zginęło 23 zakładników, a los co najmniej kilku wciąż jest nieznany.
Wojsko algierskie natychmiast otoczyło teren, ale porywacze zagrozili, że jeśli dojdzie do zbrojnej interwencji, wysadzą w powietrze cały kompleks. Grupa bojówkarzy poinformowała, że atak jest zemstą za algierskie wsparcie francuskich operacji w Mali. Według cytowanego przez agencję Reutera rzecznika grupy, warunkiem uwolnienia pracowników było wycofanie sił algierskich z pola naftowego i uwolnienie islamskich ekstremistów przetrzymywanych w Mali.
Bilans ofiar szturmu wojska na kompleks gazowy w Algierii będzie wyższy niż podawano pierwotnie.
Kto stoi za porwaniem w Algierii?
Agencja informacyjna Nouakchott, która często przekazuje informacje grup ekstremistów, poinformowała, że atak przeprowadziła grupa o nazwie "Ci, którzy podpisują się krwią". Jej celem miało być działanie przeciwko krajom, które biorą udział w operacji w Mali. Mauretańskie media podały także, iż rzecznik islamistów jest członkiem grupy utworzonej przez byłego szefa Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu, Mochtara Belmoktara.

