- Starałam się zostawić go setki razy, ale on mi na to nie pozwolił - mówi o małżeństwie z legendarnym palestyńskim przywódcą wdowa po Jaserze Arafacie, Suha.
Reporterzy natemat o tym, co ważnego dzieje się za granicą.
Choć Jaser Arafat zmarł ponad osiem lat temu, wciąż poznajemy jakim człowiekiem naprawdę był legendarny palestyński przywódca i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, którego ceni się przecież nie tylko na Bliskim Wschodzie. Dziś jego sylwetkę odsłania na nowo Suha Arafat, czyli wdowa po legendzie Palestyny. W rozmowie z tureckim pismem "Sabah" kobieta twierdzi, że nigdy nie kochała męża i gdyby wiedziała jak trudne będzie jej małżeństwo, nigdy by się na nie nie zdecydowała.
Nie tylko ze względu na to, ile Jaser Arafat poświęcał walce o niepodległość Palestyny, ale do jak wielkich poświeceń zmuszał ją. - Starałam się zostawić go setki razy, ale on mi na to nie pozwolił. Każdy wie, jak bardzo mi na to nie pozwalał. Zwłaszcza jego służba, bardzo dobrze wie, jak to było - wspomina dziś Suha Afafat.
Wdowa po palestyńskim liderze przyznaje, że rację miała jej rodzina, która w roku 1990 była przeciwna, by 27-latka poślubiła 61-letniego kontrowersyjnego polityka. Rodzicom Suhy nie podobało się też to, że dla Jasera Arafata nie zawahała się wówczas zmienić religii z Chrześcijaństwa na Islam.
Jednocześnie Suha Arafat żali się, że choć życie u boku Jasera toczyło się w cieniu ciągłej obawy o bezpieczeństwo, a ona przez większość czasu czuła się samotna, teraz jest jej jeszcze trudniej.
Bo wdowa po Arafacie jest napiętnowana przez wielu Palestyńczyków, którzy od początku byli bardzo sceptyczni wobec urodzonej chrześcijanką żony ich lidera, a dziś sugerują, że to ona przyczyniła się do jego śmierci. W Strefie Gazy, czy na Zachodnim Brzegu mówią też, że u boku Jasera Arafata wzbogaciła się tak, że dziś ukrywa na kontach miliony, które powinny należeć do narodu palestyńskiego. Tymczasem wraz z córką żyje dziś na Malcie, utrzymując się z renty w wysokości 10 tys. euro, którą wypłaca jej rząd Autonomii Palestyńskiej.