Tunezyjski duchowny wydał edykt religijny (fatwę), który głosi, że obowiązkiem każdej muzułmanki jest pojechać do Syrii i zaoferować usługi seksualne walczącym tam rebeliantom. Wszystko po to, by podnieść ich morale…
Reporterzy natemat o tym, co ważnego dzieje się za granicą.
Pierwsze informacje o wezwaniu do "Sex Dżihadu" pojawiły się w sieci na początku kwietnia. Co prawda media bardzo często donoszą o kontrowersyjnych fatwach wydawanych przez mniej lub bardziej znanych islamskich duchownych, ale tym razem treść edyktu wydała się internautom szczególnie szokująca. Wezwano bowiem młode muzułmanki, by natychmiast udały się do Syrii i zaspokoiły seksualne potrzeby walczących z reżimem rebeliantów. Tym samym spełnią religijny obowiązek.
Syryjski dżihad
Początkowo fatwę przypisywano wpływowemu saudyjskiemu uczonemu, a kiedy ten zaprzeczył podejrzenie padło na jednego z tunezyjskich duchownych. "Noureddine al-Khadimi, tunezyjski minister ds. religii, szybko ogłosił, że wezwanie do "Sex Dżihadu" nie jest zobowiązujące" – pisze arabska gazeta Al-Hayat.
Okazuje się jednak, że mimo oficjalnych zaprzeczeń płynących ze strony autorytetów religijnych, znalazły się kobiety, które podjęły dżihad. Al-Hayat raportuje o 13 potwierdzonych przypadkach – głównie młodych, kilkunastoletnich Tunezyjek. W sieci krąży na przykład nagranie z wypowiedziami kobiety o imieniu Rahmam, której 18-letnia córka uciekła z domu i pojechała do Syrii. Kobieta twierdzi, że nastolatka nie jest fanatyczką, a jedynie padła ofiarą "prania mózgu", jakie serwują młodym ludziom w Tunezji salafici - wyznawcy radykalnej odmiany islamu.
"Fatwa może dotyczyć też Syryjek, które żyją w otoczeniu islamskich rebeliantów" – stwierdza w rozmowie z Al-Hayat Ali-Hadi Yahmad, który specjalizuje się w badaniu islamskich organizacji.
Doniesienia o "Sex Dżihadzie" natychmiast zostały podchwycone przez prorządowe syryjskie media, które od początku konfliktu, czyli od marca 2011 roku, forsują tezę, że z prezydentem Baszarem Al-Assadem walczą terroryści i islamscy radykałowie powiązani z Al-Kaidą. Wspomniana fatwa idealnie wpisuje się w taką retoryką.
Prostytucja za zasłoną Koranu
Niezależnie od tego, jak skuteczny okaże się wydany w Tunezji edykt, pewne jest, że kraje arabskie nie od dziś spotykają się z problemem prostytucji uzasadnianej religijnymi obowiązkami. Służy do tego opisana w Koranie instytucja tymczasowego małżeństwa – "mutah". Pozwala ona na zawarcie małżeństwa na czas określony: od godziny do roku. Odbywanie stosunków seksualnych w ramach takiego "kontraktu" nie jest już grzechem.
Rozwiązanie to było wielokrotnie sprawdzane w przeszłości. Libański Hezbollah zachęcał do zawierania tymczasowych małżeństw chociażby podczas wojny z Izraelem w 2006 roku, o czym obszernie pisał magazyn "Foreign Policy". Z kolei bogaci mężczyźni z Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich podróżują na wakacje do Egiptu i kupują sobie żony na kilka dni.