Bicie, gwałty, wyrywanie włosów, przypalanie papierosami i rażenie prądem – syryjskie służby bezpieczeństwa karzą „wrogów reżimu” na rozmaite sposoby. Amnesty International rozmawiało z kilkudziesięcioma ofiarami tortur w Syrii. Raport zatytułowany „Chciałem umrzeć” opisuje ich cierpienie.
W czwartek minie dokładnie rok od momentu, gdy rozpoczął się syryjski konflikt. ONZ
twierdzi, że zginęło w tym czasie już 8 tysięcy ludzi, głównie cywilów. Chociaż walki skupiły się na zachodzie i północy Syrii, służby specjalne wyłapują potencjalnych wrogów w całym kraju. A potem zawlekają ich do sali tortur.
W obawie o własne życie, coraz więcej Syryjczyków ucieka do sąsiednich państw. Liczba uchodźców przekroczyła już 30 tysięcy. Badacze Amnesty International rozmawiali z ludźmi, którym udało się zbiec do Jordanu. Kilkudziesięciu z nich opowiedziało im o cierpieniach, jakich doznali z rąk reżimowych katów.
Bez litości
Robotnicy i studenci, nastolatkowie i dorośli, głównie mężczyźni. Jednych wyciągnięto z domów, innych aresztowano podczas protestów lub po prostu dlatego, że znaleźli się w złym miejscu w nieodpowiednim czasie. Już samo zatrzymanie było brutalne, zazwyczaj towarzyszyły mu ciosy pięścią i kopniaki. Później było jeszcze gorzej.
Część więźniów na samym początku musiała przejść tzw. haflet al-istiqbal - „powitanie”. Oprawcy bili ich pałkami, karabinami lub kablami, by dać im przedsmak
tego, co nadejdzie. - Było nas czterech, jeden próbował zasłonić się rękoma, więc przestrzelili mu dłoń – opisał swoje pierwsze chwile w areszcie nauczyciel arabskiego, „Musleh”*.
Jedną z ich ulubionych metod było shabeh – wieszanie za spięte ręce lub nogi na wbitym w ścianę haku. Ofiary pozostawiano tak na wiele godzin, często bito. Inną popularną torturą było rażenie prądem oblanych wodą więźniów. Wielu z nich wyrywano także włosy, przypalano papierosami, bito po gołych stopach i dźgano ostrymi przedmiotami. Na porządku dziennym było też psychiczne maltretowanie zatrzymanych. - Słyszałem krzyki torturowanych ludzi, to gorsze niż fizyczne tortury – wspominał jeden z Syryjczyków. Innego zmuszono do oglądania gwałtu na obcym mężczyźnie.
Czasem tortury były bardziej wymyślne. - Przywiązano mnie twarzą do sufitu na drewnianej desce, jakby stole. Nagle zaczęła się składać, a moje ciało wygięło się w odwróconą literę V. Ból w kręgosłupie był potworny. W tym samym czasie trzech mężczyzn lało mnie pejczami – powiedział 22-letni „Ghazi”, którego za udział w demonstracji czekało 49 dni piekła.
Druga strona
Badacze Amnesty International naliczyli, że syryjskie siły bezpieczeństwa znęcają się
nad więźniami na co najmniej 31 sposobów. „Świadectwa zawarte w tym raporcie, jak i inne doniesienia o łamaniu praw człowieka w Syrii potwierdzają, że tortury są stałym elementem polityki stosowanej przez reżim”, pisze organizacja. - Wygląda na to, że rok po rozpoczęciu konfliktu, system zatrzymań i przesłuchań ma na celu głównie degradację, poniżenie i zmuszenie ofiar do milczenia – powiedział w rozmowie z CNN Ann Harrison, jedna z dyrektorek AI.
Lekarze w roli katów. Zobacz, jak cierpią Syryjczycy
Obrońcy praw człowieka przyznają jednak, że chociaż większość zbrodni jest dziełem reżimu, to partyzanci również nie mają czystego konta. „Dochodzą do nas wieści, że zbrojna opozycja porywa i morduje zwolenników rządu oraz ich krewnych. Amnesty International sprawdza te doniesienia. Jeśli okażą się prawdziwe, będzie to bardzo niepokojące”, czytamy w raporcie.