Dzisiejsze popołudnie zaplanowałeś na ściance wspinaczkowej. Dzięki magicznej karcie, którą dostałeś w pracy możesz aktywnie spędzać popołudnie, codziennie próbując innych sportów. Jednak w ostatniej chwili okazuje się, że pilnie trzeba coś zrobić dla szefa. Trudno, ścianka przepadnie. W końcu była „za darmo”. Jednak czy wszystkie dodatki i rozrywki oferowane przez firmę nie zaczynają uciekać Ci na rzecz pracy w domu i nadgodzin spędzonych w firmie?
[Blog partnerski] O życiu w korporacji naszym i Waszym okiem z okazji premiery książki "Joy" Jonathana Lee
Rozpoczynasz pracę w korporacji, dla jednych wymarzoną, dla drugich znienawidzoną. Gdy tylko przekraczasz jej progi jesteś zasypywany samymi udogodnieniami. Karta multisport, dzięki której będzie mógł ćwiczyć co tylko zapragniesz. Prywatna opieka zdrowotna, dzięki której nie musisz myśleć o kolejkach w publicznych przychodniach i nie boisz się, że przyjmą Cię do szpitala najwcześniej za pół roku. Dodatkowe ubezpieczenie, dzięki któremu zabezpieczasz nie tylko siebie, ale swoich bliskich. Przy składaniu wniosku nie myślisz, że nie masz partnera i dzieci, ich też na wszelki wypadek ubezpieczasz. A to tylko mała część przywilejów, które oferuje twój nowy pracodawca.
Rozpoczynasz nową pracę i widzisz rozpiskę dnia, w której zaznaczono półgodzinną przerwę na luch i drugie tyle na ćwiczenia dotleniające. Doceniasz to, że korporacja o Ciebie dba. Pozwala Ci zjeść w spokoju obiad, a następie zrelaksować się dzięki odpowiedniemu oddychaniu. Nie przeszkadza Ci, że zaczynasz o 9:00, ale do 8-godzinnego czasu pracy obowiązkowo doliczono przerwę, więc pierwszego dnia wychodzisz o 18:00. Po niecałym tygodniu nowi znajomi z korpo proponują piwo. Musisz chwilę na nich poczekać, bo muszą skończyć swoją robotę, ale to przecież nie problem, zawsze jest coś do zrobienia. Z czasem sam zaczynasz spędzać w pracy dodatkowe pół godziny, godzinę, dwie godziny. Przecież tak trzeba. Korporacja tyle Ci daje, nie tylko pensję, ale dba również o Twój wolny czas, byś mógł go aktywnie wykorzystać. Z czasem jednak zaczyna go brakować.
Joy Stephens, również nie mogła powiedzieć, że korporacja o nią nie dba. Dobrze wyposażona siłownia w podziemiach firmy z prywatnym trenerem, dawały możliwość wyładowania frustracji, ukojenia nerwów. Codzienne wyjście w godzinach pracy na tenisa z przyjaciółką również było normą. Joy zaszła bardzo wysoko w karierze. Tak jak w prawdziwym życiu, gdy wkroczysz na ścieżkę awansu i osiągniesz wysokie stanowisko, pracodawca przymyka oko na przerwy i przestaje liczyć nadgodziny. W końcu masz tyle przywilejów i tak wysokie zarobki, że po prostu praca ma być zrobiona. A bynajmniej obowiązków nie ubywa.
Korporacja daje, ale w zamian dużo wymaga. Czy takie właśnie są ukryte cele korporacji? Jaką cenę musiałaby zapłacić korporacja, Drodzy Czytelnicy, za to by stała się waszym drugim domem?
Na blogu „Świat korporacji”, który uruchomiliśmy z okazji premiery powieści „Joy” dyskutujemy na temat współczesnych warunków pracy. Jaka jest cena, którą przyszło Wam płacić za dodatki do pensji? Podziel się z nami swoim doświadczeniem w komentarzu lub anonimowo pisz na adres: swiatkorporacji@gmail.com
Dla Czytelników natemat.pl Wydawnictwo Muza SA przygotowało specjalną promocję. Kupując książkę „Joy” Jonathana Lee, drugą książkę Wydawnictwa Muza SA otrzymacie za darmo.