Kiedy dostałam telefon z agencji pomyślałam sobie - marzenia się spełniają!!
Zawsze marzyłam o tym, żeby polecieć do Maroko. Słyszałam tyle ciekawych rzeczy o tym miejscu, że wiedziałam, że kiedyś na pewno tam polecę, żeby to miejsce zobaczyć.
I bum stało się! Poleciałam tam z super ekipą i zrobiliśmy zdjęcia do kampanii dla marki Quiosque.
Przygoda zaczęła się już z samego rana, przed pojawieniem się na lotnisku. Jak obudziłam się w niedzielę, już czułam, że jestem chora. Pamiętam, że była 4 rano i napisałam do stylistki Mai, że coś mnie zaczyna brać. Wizja, że mam zrobić sesje, kiedy jestem chora, była przerażająca dla wszystkich. Szczególnie, że okazało się, że to była angina.
Także wyjazd na antybiotyku... ekstra... :/
Kiedy dolecieliśmy na miejsce, to trochę o chorobie zapomniałam... Mieszkaliśmy w cudownych riadach, spotkaliśmy bardzo przyjaznych, uprzejmych ludzi i jeszcze te widoki dookoła!
Sesje robiliśmy między innymi na pustyni. Było strasznie zimno, trzęsłam się za każdym razem, kiedy wychodziłam na plan z namiotu. Ale wtedy ratowali nas tubylcy swoją przepyszną herbatką.
Jedną z naszych atrakcji były zdjęcia z balonem i możliwość polecenia nim. Niestety, nie każdy z nas skorzystał z tej przyjemności, ale lot balonem w takim miejscu to jest coś wspaniałego.
Niestety podczas takich wyjazdów nie zawsze jest czas na zwiedzanie, ponieważ jest dużo zdjęć do zrobienia i zaczynamy każdy dzień od 5 rano. Po całym dniu zdjęciowym już nikt nie ma siły na zwiedzanie. Szczególnie, że niestety byliśmy w takim czasie, kiedy w Maroko wcale nie było jakoś bardzo ciepło i często padało.
Mimo wszystko wyjazd można zaliczyć do udanych. Udało nam się zrobić ciekawą sesję, zobaczyć część tego magicznego miejsca i poznać ichnią kulturę.