Im bliżej konklawe tym więcej szczerych i bardzo bezpośrednich sugestii, deklaracji i jasnego stawiani pytań przed którymi stoi Kościół, a de facto kardynałowi wybierający nowego papieża. Jeśli ktoś śledzi bardziej szczegółowo doniesienia płynące z okolic Watykanu nie ma wątpliwości, że głos za papieżem z Nowego Katolickiego Świata, pozbawionego zwykle kompleksu laicyzacji i utraty pozycji, przebija się już nie tylko z mediów (te szczególnie chętnie widziałyby na tronie piotrowym jakiegoś symbolicznego kościelnego Obamę), ale również od uważanych za potencjalnych papabile ważnych hierarchów i watykańskich dygnitarzy.
Vatican Insider, zajmujący się sprawami Kościoła portal dziennika "La Stampa", przytoczył ostatnio fragmenty dwóch wywiadów udzielonych przez takich właśnie hierarchów.
W pierwszym, Prymas Francji i metropolita Lyonu, kard. Philippe Barbarin (sam uznawany za ciekawego i nie pozbawionego szans kandydata na następcę BXVI) powiedział wprost to co wielu jego kolegów mówi po cichu: „Świat jest "gotowy", aby ujrzeć i przyjąć jako następcę Św. Piotra przedstawiciela Kościoła afrykańskiego czy z Ameryki Łacińskiej”, ale zaraz tez dodał, że „kryterium geograficzne” jest drugorzędne bo to czego Kościół potrzebuje w pierwszej kolejności jest oczekiwanie na „Papieża reformy”, który jednocześnie zapewni Kościołowi stabilność „gdy szaleje burza."
Jeszcze wyraźniejszym głosem za papieżem z Nowego Świata był wywiad dla agencji ANSA kard. Francesco Coccopalmerio, przewodzącego za czasów Benedykta Papieskiej Radzie ds. Interpretacji Tekstów Prawnych, dającej de facto ostateczne brzmienie i oficjalne znaczenie zwyczajnego nauczania i prawa kościelnego. Ten Kardynał wprost powiedział: „W mojej opinii, to jest czas, aby uwolnić się od patrzenia na Kościół i Watykan jedynie przez pryzmat Włoch i Europy. Nadszedł czas na papieża spoza Europy, a w szczególności należy rozważyć kandydatów reprezentujących Amerykę Łacińską”.
Szybko pojawiły się też konkretne sugestie kto miałby być tym „pozaeuropejskim papieżem”. Na pewno nie pozbawiony charyzmy i odwagi w działaniu kard. Oscar Maradiaga z Hondurasu byłby znakiem nowego otwarcia i z pewnością przewietrzyłby muru Watykanu skutecznie. To niezwykle utalentowany i bardzo odważny w działaniu salezjanin, który z równą swobodą prowadzi akademickie debaty jak i duszpasterzuje w peryferyjnych parafiach swojego kraju.
Drugim kandydatem, zwłaszcza dla grupy kardynałów konserwatywnych, jest należący do Opus Dei arcybiskup Juan Luis Cipriani Thorne, metropolita peruwiańskiej Limy. Dla wielu wystarczająco interesująca może być już sama przeszłość tego hierarchy, nietypowa dla przyszłego kapłana. W młodości członek reprezentacji narodowej Peru w koszykówce, a następnie absolwent wydziału inżynierii przemysłowej Uniwersytetu w Limie, kiedy już został księdzem, a potem biskupem, dość twardą ręką egzekwował tradycyjne zasady zarówno w odniesieniu do liturgii jak i praktyk dyscyplinarnych lokalnego Kościoła.
Jednak największym faworytem jest dziś Brazylijczyk niemieckiego pochodzenia, kardynał Odilo Scherer. Przemawia za nim nie tylko reprezentowanie największego katolickiego kraju świata, ale również „łączące” oba katolickie światy pochodzenie. Jego rodzice wyemigrowali do Brazylii z Niemiec, on sam często odwołuje się do swoich europejskich korzeni, a jako arcybiskup San Paulo cieszył się niezwykłą wręcz estymą i poparciem. Właśnie "La Stampa" w ostatnim swoim wydaniu poinformowała o wręcz mobilizacji koalicji na rzecz Scherera ustawiając wręcz skład jego najbliższego otoczenia.
Nowy Papież z Nowego Świata już samym pojawieniem się w Watykanie przyniesie powiew nowej energii i pomysłów. To z pewnością gra warta świeczki, choć ostateczny głos – miejmy nadzieję – będzie należał nie tyle do ludzkich spekulacji co do natchnienia Ducha świętego.