Pytanie Tomka Lisa jest prowokacyjne, bo nie sądzę, żeby ktokolwiek w Polsce dopuszczał nawet myśl, że nasz Prezydent czy Premier jedzie z oficjalną wizytą w plastikopodobnym ubraniu czy butach pamiętających kilka ostatnich sezonów.
REKLAMA
To jasne, ze Premier czy Głowa Państwa ma nie tylko prawo, ale i obowiązek wyglądać najlepiej jak to tylko możliwe, a na pewno nie gorzej niż jego polityczny partner, z którym się spotyka. Podobnie wszystkie osoby, które mu towarzyszą w najbliższym otoczeniu, a zwłaszcza żona. Tu nie chodzi o to, żeby postępować według znanej polskiej zasady "zastaw się, a postaw się", ani sztucznie demonstrować swoją pozycję, ale chodzi o ...Polskę.
Kiedy najważniejsze osoby w państwie wykonują swoje statutowe funkcje, reprezentują także mnie i resztę Polaków, oczekuje się od nich wręcz wyzbycia się swoich upodobań i tzw. osobistego stylu. Mają być ubrani tak, jak wymaga tego dress code i protokół dyplomatyczny. Przeglądając zdjęcia z rożnych oficjalnych imprez i spotkań warto doceniać, że politycy potrafili to zrozumieć. Ich zachowanie, strój i ogólny wygląd, zwłaszcza w ostatnich latach, to po prostu europejski poziom i styl (przynajmniej gdy mówimy o najważniejszych funkcjach, w Sejmie bywa już z tym różnie).
Zwyczajnie nie rozumiem skąd ta cała afera z kupowaniem za partyjną (część mediów nie doczytała i z uporem maniaka pisze "państwową") kasę ubrań dla najważniejszych osób w państwie. Jeśli Prezydent czy Premier z małżonkami oraz szefowie poszczególnych resortów polskiego rządu nie mają w budżetach instytucji, którymi kierują, funduszy na koszty reprezentacyjne, a ich reprezentacyjną i urzędową poniekąd garderobę finansują partie, to źle świadczy właśnie o naszym państwie, a nie o nich samych. Kto tego nie rozumie, nie rozumie części zasad, jakie rządzą dzisiejszą polityką. Dodam od razu, że te same uwagi napisałbym, gdyby na czele Polski nadal stali panowie Kaczyńscy, a np. inny czołowy polityk tej partii zamieniłby swój przyciasnawy, niebieski garnitur na ubranie "sur mesure" szyte u najlepszych krawców.
Kiedy widzę polskich polityków wsiadających do rejsowego samolotu, ogarnia mnie wstyd i śmiech, ale szybko uzmysławiam sobie, że śmiać się nie ma z czego. Nie mamy własnego, rządowego samolotu, to w takim wypadku trzeba czarterować prywatne jety na najważniejsze spotkania międzypaństwowe.
I wreszcie raz na zawsze przestać martwić się i przejmować tym, co napiszą i powiedzą w mediach. Zwłaszcza, jak zauważył red. Lis, kiedy niektórzy narzekający i zamartwiający się stanem finansów państwa dziennikarze (nie mówiąc już o naczelnych), zarabiają znacznie więcej niż Premier czy Prezydent Polski. Skończmy z dziadostwem, obłudą i tym całym cyrkiem.
