Sprawa konfliktu ks. Lemańskiego z jego biskupem i władzami diecezji warszawsko – praskiej od początku wygląda na kliniczny wręcz przykład, że zawsze może być gorzej i zawsze można zdobyć się na kolejne słowa i czyny, które nie mają nic wspólnego ani z poczuciem sprawiedliwości ani z troską o dobro wiernych. Błędy popełniają obie strony, ale kolejne komunikaty kurii są niezrozumiałą demonstracją urzędowej siły i władzy.
Zamknięcie kościoła w Jasienicy, dodajmy miejsca modlitwy i spotkania lokalnej wspólnoty Ludu Bożego, przejdzie do historii jako przykład zbiorowej kary nałożonej na parafian za to, że wyrazili (fakt, nie zawsze dyplomatycznie i elegancko) swoje zdanie w konflikcie, którego chcąc nie chcąc byli świadkami.
Z punktu widzenia litery prawa takie rozwiązanie wydaje się dość ryzykowne, od strony pastoralnej jest zaprzeczeniem tego po co buduje się kościoły i komu mają służyć, zaś wydźwięk medialny przykryje skutecznie wszystkie kazania i homilie jakie w najbliższych dniach wygłoszą biskupi i księża jak Polska cała i szeroka.
Tak naprawdę będzie się mówiło tylko o jednym: że zamknęli kościół bo ludzie powiedzieli co myślą, że kara spotyka księdza, który ma odwagę mówić o wielu trudnych i bolesnych a czasem skandalicznych zdarzeniach w życiu Kościoła a w tej samej diecezji toleruje się duchownych mających na sumieniu (a często w orzeczeniu prawomocnego wyroku) poważniejsze uchybienia i grzechy.
Wreszcie, utrwali się przekonanie, że ludzie potrzebni są głównie po to, żeby sfinansować budowę świątyni a potem już wszelkie decyzje podejmowane są bez jakiejkolwiek konsultacji i dyskusji. Co więcej, rozwój wypadków pokazuje, że dla niektórych wykonawców decyzji arcybiskupa liczy się tylko to żeby pokazać kto ma władze. Przykładem tego było wezwanie i posiłkowanie się policją w rozwiązaniu „blokady” świątyni przez garstkę ludzi w niedzielę.
Nie wiem, kto doradza ks. abp Hoserowi, wiem, a raczej widzę, że doradza mu źle: czas i forma, styl i metody tych działań mają się nijak do Ewangelii. To wręcz wygląda jakby ktoś chciał zwyczajnie arcybiskupowi zaszkodzić! Za chwile Triduum Sacrum i Wielkanoc. Wierzący zamiast skupiać się na przeżywaniu tych najważniejszych dla chrześcijan świąt będą oglądać przepychanki i słuchać wzajemnych oskarżeń. Niezależnie kiedy i jak to się skończy ostatecznie przegra na tym nie tylko wspólnota z podwarszawskiej Jasienicy ale obawiam się, że wręcz cały polski Kościół.
Nie wydaje mi się, że właśnie tak postąpiłby papież Franciszek a przecież ostatnio biskupi byli na spotkaniu i rozmowie z nim i jak podawał pewien katolicki tygodnik, jednemu z nich papież nawet pokazał wymownym gestem „tak trzymać”.