W gorączce oburzenia jego haniebnym wpisem życzyłabym mu, by był świadkiem umierania bliskiej mu osoby przy pełnej świadomości, że przyczynę śmiertelnej choroby można było usunąć operacyjnie. I że nie pozwolił na to w imię bezdusznej ideologii.
Ale gdy emocje opadają, nie chcę już składać takich życzeń. Chcę za to wyjaśnić coś w sposób możliwie przejrzysty.
Panie Tomaszu – gdyby Angelina Jolie nie poddała się prewencyjnym operacjom usunięcia piersi oraz jajników i jajowodów, najprawdopodobniej umarłaby w przeciągu najbliższych dziesięciu, piętnastu lat. Być może życie wydało jej się atrakcyjniejsze od śmierci (niech Pan uwierzy – są tacy ludzie!). Być może poczucie macierzyńskiego obowiązku i radość, jaką daje jej mąż i dzieci były dla niej na tyle istotne, że podjęła tak trudną dla kobiety decyzję.