Od niemal dwóch lat głośno krzyczę o prawne uregulowanie metody in vitro. Przez cały czas trafiam na mur wrogości czy to politycznej - jak w przypadku ministra Arłukowicza, czy ideologicznej - w przypadku chociażby ministra Gowina i przedstawicieli Kościoła.
Cieszy mnie, że arcybiskup Michalik wreszcie dostrzegł to, co oczywiste - że opór Kościoła jest źródłem zła. Potrzebne nam klarowne prawo. Propozycje rozwiązań są gotowe od dawna. Jeśli Kościół rzeczywiście gotów jest do kompromisu, ja gotowa jestem do rozmów.
Z drugiej strony, słowa arcybiskupa jakoby Kościół nigdy nie stygmatyzował dzieci i szanował ich godność są bezczelnym kłamstwem - pozwolę sobie wspomnieć wypowiedzi o tajemniczych bruzdach dotykowych, czy też słowa biskupa Pieronka o dzieciach Frankensteina. No, chyba, że biskup Pieronek dokonał aktu apostazji...